...keep on running...

Robota zrobiona, koniec i kropka, nie ma już co kombinować, bo może obrócić się to w drugą stronę. Nogi mam jeszcze lekko zawalone i ciężkie. Wczoraj zrobiłem w lesie luźne 8km, nie patrząc na pulsometr. Wyszło po 4'39 na średnim tętnie 149, czyli OK. Po wybieganiu 11 20 sekundowych luźnych przyspieszeń z górki na śródstopiu, żeby poprawić krok biegowy i wsio. Cały trening zajął mi niespełna godzinkę. Dziś to samo a jutro tempo. Cały czas zastanawiam się, jakie polatać odcinki. Rozważam różrnorodną różnorodność i po raz kolejny mam mały dylemat. Patrząc pod kątem startu 22 maja, powinienem polecieć tysiączki, ale szczerze mówiąc nie mam ochoty na nie, wolałbym coś szybszego, krótszego i znacznie mocniejszego. 300-setki albo 400-setki. Może zdecyduję się na jakąś mieszankę 200-400-300-500...? Nie mam koncepcji... heh. Wszystko przez to,  ze ostatnio trening był lekko chaotyczny, rwany i nie mogłem do końca realizować tego, co sobie założyłem. W każdym razie, patrząc pod kątem roboty, którą zrobiłem od grudnia, powinno być dobrze.
Jestem ciekaw, ile uda mi się nabiegać w sobotę w Starogardzie. W 2007r. byłem tam 17 z czasem 17:27 (~3'13/km) w tym roku liczę, że pobiegnę szybciej, jednak to "meta zweryfikuje wszystko".