wtorek, 27 września 2011

postheadericon "NN"

Makau, Radcliffe, Haile, Chabowski, Szost... gwiazdorzy, biegacze pierwszych planów, świetni, wybitni zawodnicy, o nich jest wszędzie głośno, o nich wszędzie się mówi i pisze. Organizatorzy piszą o nich w relacjach, zapowiedziach, tak samo, jak pisze się o gwiazdach piłki nożnej, hokeja, siatkówki itp. Jest to oczywiście zrozumiałe i wcale się z tym ni spieram i nie neguję tego. Sam postępuję w podobny sposób relacjonując zorganizowane imprezy, gdzie nazwiska zawodników przez duże "Z" zawsze się znajdują uświetniając całą imprezę.
Modne zrobiło się dążenie do najszybszego biegu w kraju, na kontynencie, na świecie, ustawianie biegu na dany rekord, którym wszyscy się pasjonują i podniecają. Biegnie jeden rodzynek, może dwóch, ew. trzech i wokół nich stado zajęcy, którzy chronią przed wiatrem, podają picie i dyktują tempo by było idealne. Rodzynkowi nie pozostaje robić nic innego, jak zacisnąć zęby, spiąć pośladki i biec... Oczywiście nie jest tak łatwo biec takim tempem, ale... znacznie łatwiej, niż panu Marianowi z klatki obok, który biega rekreacyjnie co drugi dzień o 20 po pracy w stoczni. Oczywiście pan Marian nie jest zawodowcem, ale pasjonatem i idealistą, fascynatem i miłośnikiem akurat biegania ale może być równie dobrze jazdy na rolkach czy nartach biegowych. Wracając do naszych rodzynków.... Orgowie zapraszają takiego biegacza na swój bieg. Płacą mu nie małe pieniądze, żeby wystartował w ich zawodach - oczywiście zwalniają go ze wpisowego - ;) ;) ;) , płacą mu za samolot, hotel, jedzenie, odbierają z lotniska, przywożą do hotelu, karmią, poją, przywożą na linię startu i dmuchają, chuchają by włos nie spadł mu z głowy. Takich rodzynków jest kilku, kilkunastu, ale są... robią swoje, albo nie robią, bo nie zawsze im to wychodzi, ale cała uwaga prasy, telewizji jest właśnie na nich zwrócona. To oni są głównymi aktorami tej gry, w której udział bierze 40 000 statystów a w przypadku mniejszych produkcji 4 000 grajków... TV kręci, prasa pisze, reporterzy skaczą jak szaleni a na relacji on - line można przeczytać 2 i pół godziny później takie hasło... "...kończymy relację, dziękujemy za uwagę..." to nic, że na mecie jest dopiero 12 (DWUNASTU) zawodników z ponad 4 000 (CZTERECH TYSIĘCY), którzy brali udział w przedstawieniu... ile to procent z całości?... ech...
Do czego zmierzam... właśnie do tych 40 000 albo 4 000 "bezimiennych bohaterów", którzy stanowili, stanowią i stanowić będą o wielkości i randze imprezy i to właśnie im należą się wielkie brawa i gratulacje. Prosty przykład z życia wzięty. Zawodnik trenuje do wybranego startu. Wstaje o 5 rano, robi trening, idzie do pracy na 8-10-12 godzin, wraca z pracy, idzie spać albo na trening, w międzyczasie jakiś obiad, obowiązki domowe i to wszystko na wariackich papierach. Gdzie czas na regenerację? Gdzie czas na odpoczynek? Gdzie czas na odnowę biologiczną? Gdzie czas na optymalną dietę? Taki biegacz poświęca kupę czasu na swoją pasję, często kosztem rodziny i normalnego życia. Niestety tak jest. Kolejnym krokiem po znalezieniu biegu jest opłacenie wpisowego, zabukowanie hotelu, dojechanie na zawody, co często wiąże się z koniecznością wzięcia urlopu... wreszcie nadchodzi upragniony start - święto dla biegacza, udekorowanie, uhonorowanie półrocznej pracy pełnej wyrzeczeń, biegania rankiem po osiedlowych chodnikach, trenowania późnym wieczorem, gdy dzieci śpią podbiegów na nieośnieżonej, niedoświetlonej górce z zegarkiem w ręku bo trzeba się spieszyć, gdyż obowiązki domowe wzywają i właśnie ten dzień ta chwila, te przysłowiowe "5 minut" nadają sens całemu mogę z całym przekonaniem powiedzieć "morderczemu reżimowi treningowemu" bo tak jest. Oczywiście "widziały gały, co brały" i każdy wie na co się porywa, jakie będą tego skutki i ile trzeba włożyć pracy w to, by dotrzeć, dobiec a niekiedy niestety domaszerować do celu, ale tu należy się wielki ukłon wszystkim, jak wcześniej napisałem, "bezimiennym bohaterom" z środka, końca stawki. 
Również z tego miejsca chciałbym podziękować i pogratulować wszystkim moim podopiecznym, którzy w tym sezonie zrobili mniej lub bardziej satysfakcjonujące wyniki. Niekiedy pogoda skutecznie krzyżowała plany, niekiedy były to inne dolegliwości np. żołądkowe a niekiedy wszystko zagrało w odpowiednim momencie i mijaliście linię mety z uśmiechem na ustach, z satysfakcją, zadowoleniem i poczuciem spełnienia planów a niekiedy i marzeń. Mało kto zdaje sobie sprawę, jaka jest wielka satysfakcja dla trenera, jak wszystko wychodzi zgodnie z planem, nawet gdy zawodnik pokonuje maraton w 4 godziny ale poprawia swoje PB. To cieszy. Żeby nie było jednak tak optymistycznie to jest jeszcze druga strona medalu. Niekiedy nie idzie, nie wychodzi bo taki jest sport. To lekko deprymuje, wkurza, ale motywuje do dalszej pracy i szukania optymalnych rozwiązań. To cenna nauka, cenna lekcja z której najważniejsze jest wyciągnięcie odpowiednich wniosków na przyszłość, gdyż trening biegowy to strasznie skomplikowana sprawa... 
Jeszcze raz wielkie DZIĘKI i GRATULACJE dla wszystkich tych z którymi miałem, mam i będę miał przyjemność współpracować!


poniedziałek, 26 września 2011

postheadericon 30-stka

Kolejna 30-stka zaliczona, wyszło nawet więcej, bo 31,5km, ale jakoś dałem radę, chociaż było naprawdę ciężko. Byłem lekko wypompowany po sobotnim treningu, gdzie biegałem WB2 2 x 8km. Wyszedł on co prawda bardzo pozytywnie i obiecująco, noga się o dziwo kręciła, chociaż na rozgrzewce była tragedia... Odcinki biegałem oczywiście na "czarnej drodze" po górkach, a żeby było ciężej zaczynałem od 4, biegłem do 8 i z powrotem, lekko więc nie było. Pierwsze 8km miałem polecieć po 3'50, wyszło po 3'48, tętno było bardzo niskie bo średnie wyszło 163 a LA = 1,6mmol/l. Drugą lekko przyszarżowałem i lekko się rozregulowałem i wyszła po 3'43 (miało być po 3'45), HRavg = 166 a LA 2,5mmol/l. Było OK. Całość zamknąłem w okolicy 24km a wieczorem z Iwoną przetruchtałem jeszcze 9km + rytmy... wyszło więc 35km :)
Niedziela... rano do pracy, gdyż organizowaliśmy festyn z okazji Światowego Dnia Serca , więc znów ponad 8 godzin chodzenia, zamiast leżeć z nogami w górze i odpoczywać przed 30km wybieganiem, cóż co nas nie zabije to nas wzmocni ;) Po 16 skończyliśmy i o 16:41 rozpocząłem trening. Iwona wywiozła mnie w okolice Bieszkowic i musiałem sobie sam radzić ;) Biegło się bardzo, bardzo, bardzo ciężko. Nogi miałem jak dwa drewniane kołki, nie czułem nic, ani prędkości, ani świeżości. Męczyłem się po 5'00/km a żeby było ciekawiej, szukałem podbiegów... krążyłem po lasach i tak wykrążyłem, że na około 26km zrobiło się tak ciemno, że ledwo co było widać czubek własnego nosa... albo nawet i nie. Trzeba było lekko przyspieszyć i dopiero wtedy zaczęło się jako tako biec. Wszedłem na 4'10 - 40 i po 31,5km dokulałem się do domu.
W poniedziałek standardowo 10 x 300m podbiegu, wtorek dwójki, czwartek ciągły a sobota tysiączki... Niedziela w pracy, ale tym razem bardziej hardcorovo bo od 4 rano...

...tylko silni przetrwają!

postheadericon pomiar stanu zdrowia

Wczoraj podczas festynu z Okazji Światowego Dnia Serca , który organizowaliśmy na Bulwarze Nadmorskim miałem okazję sprawdzić poziom swojego zdrowia. Pomiar Stanu Zdrowia - bo tak się to fachowo nazywało, był jednym ze stanowisk, wchodzącym w skład imprezy. Badany stawał na specjalnej wadze, trzymał w wyciągniętych dłoniach specjalną jej część podłączoną do wagi a osoba przeprowadzająca badania wpisywała odpowiednie informacje: wzrost, poziom aktywności fizycznej itp.
Potraktowałem to z ciekawością, gdyż specjalnie nigdy nie przywiązywałem uwagi do tego typu badań, może oprócz jako tako w miarę regularnej kontroli masy ciała. Jakie były wyniki?

1) Tkanka tłuszczowa: 10,3%
2) Nawodnienie organizmu: 63,4%
3) Masa mięśni: 59,8kg
4) ocena fizyczna: 9
5) Waga: 70,1kg (chwilę przed jadłem, stąd taka koszmarna liczba)
6) Masa kości: 3,1kg
7) Dzienne zapotrzebowanie kalorii: 3805 kcal
8) Wiek metaboliczny: 16lat (to mi się najbardziej podobało)
9) Tkanka brzuszna: 2

Wg opinii pani przeprowadzającej badanie, wyniki były idealne :) więc chyba będą jeszcze ze mnie ludzie ;)
wtorek, 20 września 2011

postheadericon 34. Półmaraton Lechitów - czyli 20km pod wiatr...

Wstałem przed szóstą rano, szybko się spakowałem zrobiłem koksy na drogę, odpaliłem białego diabła i ruszyłem do Gniezna... mobile, mobile, co to za koreczek na wlocie do Gdyni? Sprawdzają trzeźwość, zatrzymują wszystkie auta, więc się korkuje... no to dmuchnąłem i poleciałem dalej. Jechało się super, pusta szosa, muza na maxa, żelki i Vitargo pod ręką, więc czas miną całkiem szybko. Do Gniezna zajechałem po niecałych 4 godzinach, odebrałem pakiet startowy i poszedłem rozruszać kopyta po jeździe. Całe szczęście, że całą drogę prowadziłem w CEP'ach, więc nóg nie miałem aż tak zmęczonych i skołkowanych.
 
 

 
 
Pochodziłem chwilę po parku, porobiłem trochę fotek i wróciłem do samochodu, gdzie odpoczywałem i szykowałem się mentalnie do startu. 
Start zlokalizowany był w skansenie w Ostrowie Lednickim, do którego dowożono zawodników autokarami organizatora. Jechaliśmy chyba z pół godziny, ale w końcu się udało.  Na miejscu okazało się, że pogoda jest delikatnie mówiąc "wietrzna" wiał taki wmordewind, że chyba na północy były bardziej optymalne warunki do biegania a fakt, że cała trasa prowadzić będzie pod wiatr, nie napawała optymizmem. Chwilę poleżeliśmy na trawce i ruszyliśmy na rozgrzewkę. 3km rozbiegania, gimnastyka i kilka rytmów. Czułem się całkiem całkiem, może nie było wielkiego luzu, ale nie czułem jakoś mega zawalonych nóg.

O 15:00 ruszyliśmy...

Oczywiście w pierwszej linii ustawili się mistrzowie pierwszych 10-ciu metrów... ale cóż, niektórym trzeba wybaczyć... na myśl przychodzi mi książka z dzieciństwa "miś o bardzo małym rozumku"... ale nie istotne ;)
 zobaczcie zresztą sami...od prawej strony jakie stoją harpagany z panią w białym ubranku na czele
 po mojej prawej Przemek Giżyński z żoną Karoliną, po lewej Adam Głogowski, młody czołowy polski triathlonista
...poszły konie po betonie...
od początku do przodu ruszył Maciek Łucyk z Tomkiem Szymańśkim a za nimi utworzyła się grupka pościgowa, Andrzej Krzyścin, Piotr Manikowski, Klaudiusz Kozłowski, Przemek Giżyński, Adam Głogowski i ja.
 biegło się ciężko, gdyż mocno wiało, chociaż słowo mocno to małe słowo ;)
jako pierwszy odpuścił Andrzej, po nim Adam i biegliśmy we czwórkę, większość czasu prowadzili Piotr z Klaudiuszem, ja z Przemkiem biegliśmy za nimi, co w pewnym momencie wyprowadziło chłopaków z równowagi, co doskonale rozumiem, gdyż paskudnie się wiezie kogoś na plecach a zmianę którą dałem była krótka.
W okolicy 11km wyszedłem z Przemkiem na zmianę i to teraz my holowaliśmy grupę. Na zegarek spojrzałem tylko raz. Na 10km, GPS pokazał mi 34'40. Przed 18km postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę i zacząłem szarpać... manewr się udał i zostałem sam z Piotrem, który również skorzystał z okazji i odszedł mi na kilka metrów. Było ciężko. Byłem już zmęczony i wiało, co dodatkowo utrudniało bieg. W okolicy 19km postanowiłem jeszcze raz zaatakować... cóż, no risk - no fun... najwyżej mnie połamie ;) to było na zbiegu, więc mogłem wykorzystać długie nogi ;) ;) ;) i tak tez zrobiłem. Przyspieszyłem i odszedłem Piotrkowi, który dodatkowo jeszcze wziął picie przed 20km. To dało mi kilka sekund przewagi, której nie mogłem stracić. Ostatnie 1,5km było ostro w górę, więc trzeba było zacisnąć zęby, spiąć pośladki i jechać ile fabryka mocy. 19-20km wyszedł w 3'18 a 20-21 w 3'20...
 
 
 
na metę wbiegłem z czasem 1:14:20 plasując się na III pozycji w klasyfikacji generalnej i I w kategorii wiekowej

nie powiem, żebym się nie cieszył, byłem delikatnie mówiąc zajebiście zadowolony :)

 
Trzecie miejsce w generalce, dobry wynik z treningu do maratonu na bardzo trudnej trasie, zapas szybkości na ostatnich 2km, tylko się cieszyć.
 
To był dobry bieg. Dla ciekawości poszczególne piątki wychodziły tak: 16'55, 17'33, 18'08, 17'31 a profil trasy przedstawiał się w następujący sposób:
...czyli troszeczkę pod góreczkę ;)
Po biegu czekało na mnie 300km za kółkiem, czego lekko się obawiałem, gdyż na dekoracji prawie odjechałem... miałem spadek cukrów i strasznie źle się poczułem, prawie pomyliłem samochody na parkingu, ale całe szczęście szybko doszedłem do siebie i z bólem brzucha dowiozłem siebie i Rafała do domu.
...w niedzielę zrobiłem spokojne 25km wybiegania i wszystko wróciło do normy :)



poniedziałek, 19 września 2011

postheadericon Wywiad z Marcinem Chabowskim


Zapraszam wszystkich do obejrzenia krótkiego wywiadu, który przeprowadziłem wczoraj z Marcinem Chabowskim.Marcin, świeżo upieczony ;) Mistrz Polski w Półmaratonie 25 września wystartuje w Maratonie Warszawskim. Cel jest jeden - zakwalifikować się na Igrzyska Olimpijskie do Londynu, minimum wynosi "bagatela" 2:10:30, czyli każdy kilometr trzeba pokonać w 3 minuty i 4 sekundy...
wtorek, 13 września 2011

postheadericon 34 Bieg Lechitów - Gniezno


W sobotę startuję w 34 Biegu Lechitów w Gnieźnie na dystansie półmaratonu. Nigdy wcześniej nie biegałem w tej imprezie, ale jako że znajduje się ona na 3 tygodnie przed maratonem w Eindhoven, trzeba będzie się zmęczyć. Na jaki wynik liczę? Nie mam zielonego pojęcia :) Start ten traktuję jako kolejny, za Biegiem Westerplatte, z roboty do maratonu, więc nie odpuszczam ani na chwilę w tym tygodniu. W poniedziałek biegałem 10 x 300m podbiegi, na wtorek zaplanowana jest 12 stka ciągłego, środa zabaw biegowa, czwartek długie rozbieganie, piątek rozbieganie z rytmami, sobota... 290km za kółkiem i start a w niedzielę 25km rozbiegania po którym w poniedziałek znów polecę 10 x 300m podbiegu :) Nie ma lekko :)

poniedziałek, 12 września 2011

postheadericon sto sześćdziesiąt dwa

...kolejny tydzień za pasem.

Strasznie szybko mijają te dni, sporo roboty, sporo przygód, szczególnie w tym tygodniu i sporo kilometrów w nogach, bo jak podsumowałem to wyszło ich w tym tygodniu162 :) Nie wiem, jak jeszcze daję radę, ale odpukać, jest dobrze.
Poniedziałek, czyli jaki początek tygodnia, taki cały tydzień... 
...rano do pracy, po której razem z Andrzejem udaliśmy się na trening z którego do pracy (BiegamBoLubię w Gdyni) i niestety SKMką do domu, bo biała strzała wrc lpg w sobotę zaległa u mechanika. W domu byłem późno a wyszedłem wcześnie... cóż życie ;)
Wtorek... całe szczęście udało mi się przełożyć wolne w pracy, więc mogłem zrealizować ciągły... jako że nie miałem samochodu musiałem dotruchtać 6km do czarnej drogi, gdzie do zrealizowanie było 16km w II zakresie. Trening biegało się super, noga podawała i cały trening zamknąłem w 1 godzinie i 6 sekundach :) Po ciągłym półtora kilometra marszu i 4,5km roztruchtania a wieczorem na mecz Polska Niemcy, na który zaprosił nas Bartek w ramach swojego wieczoru kawalerskiego. Jako, że w środę musiałem być w pracy musiałem jakoś sprytnie dostać się do Gdańska i wrócić do Wejherowa o jakiejś przyzwoitej godzinie. Tu pomocną dłoń wyciągnął do mnie Andrzej "Surówka" który użyczył mi na tydzień swoje bordowe Subaru ;) Do domu wróciłem po 1 w nocy... i chłopaki byli na mnie źli, że nie mogłem %%% i tak szybko się zawinąłem. 
W środę pokulałem się w lesie jakieś 24km a w czwartek... trójki. Tego się lekko obawiałem, niby nic, niby wolno bo tylko 4 x 3km po ~3'35-30, ale zawsze... Biegałem średnio po 3'32-31 a czułem się wyśmienicie, co pokazało niskie HR i zakwaszenie. Na pierwszym odcinku 3,1 a na drugim 3,2 mmol/l :) Żeby nie było tak z górki, to tydzień się jeszcze nie skończył i do zrealizowania była jeszcze piątkowa siła biegowa oraz sobotnie szóstki (3 x 6km) biegane po 3'50-45-40... oczywiście noga się kręciła i biegałem nie co za szybko. Pierwszą po 3'45, drugą po 3'40 a ostatnią po 3'37... jestem ciekaw, jakby to wyszło na płaskim odcinku a nie po górkach... może lepiej nie wiedzieć...? W każdym razie było super. LA na zakończeniu wyszło 3,5mmol/l czyli patrząc pod kątem całego treningu i nakładających się obciążeń, było OK. 
Po treningu szybka akcja i biegusiem na ślub i wesele Bartka i Ani :) na którym wytańcowaliśmy się i dobrze nawodniliśmy. Przed samą uroczystością miałem małą przygodę... Oczywiście prawie się spóźniliśmy i zaparkowałem pod kościołem za znakiem zakazu :) Iwona mówiła mi, że mandat dostanę, ale zignorowałem to... po wyjściu z mszy zauważyłem samochód Straży Miejskiej na sygnale i dwóch strażników spisujących zaparkowane nie zgodnie z przepisami samochody. Cóż... podszedłem, żeby negocjować wysokość mandatu, ale tu ku mojemu zaskoczeniu zostałem tylko pouczony :) Poprosiłem więc Strażnika, żeby mnie dwa razy pouczył. Raz, że żony należy słuchać (czasami) i dwa, że nie można parkować tam, gdzie znaki tego zakazują ;)  Udało się. Z wesela wróciliśmy o 3 nad ranem... a o 12 trzeba było wyjść na 30m rozbieganie... było ciepło, nie czułem się super wyspany i wypoczęty, ale wychodząc o tej porze zdążylibyśmy na poprawiny... Iwona wyszła na 26km wybiegania, więc powinniśmy mniej więcej o tym samym czasie skończyć trening, ale jak zobaczyłem jaki jest na dworze upał, wiedziałem, że będzie ciężko... Iwona "lekko" ;) się zagotowała i ostatni km maszerowała a ja w nie lepszym stanie dobiegłem do domu. Cała 30stka wyszła spokojnie, bo tak miało być (0-15km po 5'01, 15-30 po 4'47) ale nie czułem się zbyt świeżo ;) Oczywiście na poprawiny niestety nie dotarliśmy :( ale co się odwlecze, to nie uciecze :) 
Tydzień jak pisałem wcześniej zakończyłem z liczbą 162km i dobrze mi z tym :) Mam nadzieję, że przełoży się to na wynik w maratonie... ale zobaczymy, co przyniesie czas. 

TO SURVIVE FOR VICTORY!


sobota, 10 września 2011

postheadericon BiegamBoLubię - audycja w Radiowej trójce

Zapraszam do wysłuchania ostatniej audycji popularnego programu na antenie Radiowej Trójki "BiegamBoLubię" gdzie posłuchać możecie o metodzie Jeffa Gallowaya :)

środa, 7 września 2011

postheadericon do biegu! gotowy! ...START!!!

Już od poniedziałku ruszamy z treningiem, dla wszystkich którzy chcieliby rozpocząć niekończącą się przygodę z bieganiem i przekonać się, że bieganie jest cool :)

Naszym celem jest udowodnienie Wam, że bieganie to nie tylko nudne szkolne sprawdziany na 60, 100, czy 1 000 metrów, ale fajna sprawa, która uzależnia z każdym kilometrem.

Rozpoczynamy od poniedziałku 12 września wedle programu zamieszczonego na stronie www.dobiegu.pl gdzie do zrealizowania będzie 8 biegowych a raczej marszo - biegowych tygodni metodą Jeffa Gallowaya.

...szczegóły na stronie dobiegu.pl oraz na www.pl-pl.facebook.com/dobiegu



UWAGA! UWAGA! UWAGA!

ZOSTAŁO JESZCZE KILKA MIEJSC DLA WSZYSTKICH, KTÓRZY CHCIELIBY WZIĄĆ UDZIAŁ W NASZEJ BIEGOWEJ AKCJI :)
poniedziałek, 5 września 2011

postheadericon 49. Bieg Westerplatte

(foto. Marek Mróz)

W sobotę startowałem w 49. Biegu Westerplatte w Gdańsku na dystansie 10km. Jako, że jestem w treningu maratońskim to ani na chwilę nie luzowałem przed tym startem ani pod kątem objętości ani intensywności, więc byłem lekko zmęczony ;) gdyż w tygodniu 29.08 - 03.09 miałem w nogach ponad 120km... a w sierpniu wiadomo, sporo...
(foto. Marek Mróz)

Dla ciekawości ostatni tydzień treningowy wyglądał mniej więcej tak:

sobota: I. OWB1, II. WT 6 x 2km
niedziela: OWB1 30km
poniedziałek: I. SB 10 x 200m podbieg, II. OWB1 + R
wtorek: I. WB2BC 14km, II. OWB1 + R
środa: ZB 15 x 30" / 30"
czwartek: OWB1 20km
piątek: OWB1 + R
sobota: START 10km, Westerplatte


było więc ciekawie i kompletnie nie miałem pojęcia na jaki wynik mnie stać... liczyłem, że rozmienię jednak 34'. Na zawody dojechałem z małymi przygodami, zresztą jak zawsze, kiedy moje białe Subaru WRC LPG odmówiło posłuszeństwa... (okazało się, że pracują 3 z 4 "garów") więc dzięki Piotrowi pojechaliśmy jego Cytryną.
Na rozgrzewce okazało się, że jednak nogi są ciężkie i zmęczone a dodatkowo temperatura jet w miarę wysoka... cóż, nie ma lekko, trzeba robić swoje ;)
Kilka minut po 11 wystartowaliśmy... ekipa od razu ruszyła mocno do przodu, ja spokojnie się rozkręcałem, hmmm.... tzn. chciałem się rozkręcić ;) Pierwszy km w okolicy 3'16, tyle zobaczyłem na czerwonym quadzie Michała.
(foto. Marek Mróz)


Biegło się ciężko, ale nie odpuszczałem. Trzymałem grupkę, której przewodziłem przez kilka ładnych kilometrów, po czym udało mi się samemu oderwać. Na 5km miałem czas w okolicy 16:43, czyli całkiem całkiem pozytywnie :)

Na metę wbiegłem po 33 minutach i 47 sekundach, w całkiem niezłej dyspozycji, czyli uzyskałem taki sam czas, jak w Sztumie 3 maja, kiedy odpuściłem z treningiem biegowym i wystartowałem w Biegu Solidarności na dystansie 9,8km.
(foto. Maciej Wlazło)

To był dobry i udany bieg. Nie zajechałem się i pobiegłem mocno. W niedzielę poprawiłem spokojnym 25km wybieganiem po 4'40 poznając nowe ścieżki Puszczy Darżlubskiej i cały tydzień zamknąłem z liczbą 150km :)

Przetrwać by zwyciężyć - zwyciężyć by przetrwać!
piątek, 2 września 2011

postheadericon sierpień - 678km

Minął lipiec i sierpień, miesiące w których zawsze robiłem największą robotę i tak też było i w tym roku, no może z wyjątkiem lipca, kiedy byłem "mało określony" co do dalszych planów startowych, ale po Biegu Filmowym wziąłem się ostro za siebie. Wszystko postawiłem na jedną kartę, albo wóz albo przewóz...
Trening był ciężki i wymagający. Dwa razy w tygodniu biegałem siłę biegową, były 200 metrowe podbiegi oraz siła zróżnicowana z wybiegani a także najfajniejsza część czyli 3 mocne biegowe akcenciki. Zazwyczaj jeden bieg ciągły 10 - 15km, jedna zabawa biegowa np. 10 x 3' albo krótkie odcinki np.10 x 500m  jeden bieg na granicy II / III zakresu np. 2 x 4km, chociaż wolałbym mówić na granicy 4 mmol/l ;) i taki trening jak na razie zdaje egzamin. Kolejną nową rzeczą w treningu było przedłużenie rozgrzewki przed akcentami i tak samo roztruchtania. Przed każdym ciągłym czy tempem wykonywałem 4km rozbiegania a po wszystkim 3km, czyli w sumie 7km opakowania... zazwyczaj robiłem 2 + 2 albo 3 + 2.Postanowiłem również bardzo spokojnie biegać wybiegania a skupić się na akcentach. Rozbiegania zaczynałem po 5'10, 15' a na ostatniej 20-stce nawet po 5'30/km przy czym kończyłem po 4'30-25 a niekiedy i szybciej. Doskonałym przykładem będzie niedawna dwudziestka, pierwsze 10km zrobiłem po 4'55/km (na 2km miałem 10'42), średnie tętno wyszło 142 a kolejne 10km było już po 4'30/km przy HRavg=143... czyli luźno i spokojnie. Po raz kolejny potwierdziła się teza, że jestem typem zawodnika, który musi przerobić dużą objętość, nie koniecznie szybko i w łeb, ale dużo i spokojnie. Najlepiej czuję się, kiedy biegam po 110 - 120 i więcej km :)

Zaczęło mi się znów podobać długie bieganie, szczególnie jak byłem w Szklarskiej. Kilometr tu, kilometr tam, a może za zakręt, tam jeszcze nie byłem i właśnie to było najfajniejsze. Poznawanie nowych tras i szlaków, których są tam setki. Ile razy można biegać na Reglach? W ciągu trwania obozu biegałem tam trzy razy,w tym raz przypadkowo. Najbardziej podobają mi się Góry Izerskie. Są tam piękne trasy, mało ludzi, spokój, cisza, klimat, przyroda i specyficzny mikroklimat, który czuje się na każdym kilometrze.

W sumie w sierpniu przerobiłem rekordową jak na mnie liczbę kilometrów bo 678, o ile pamiętam to w 2004 roku zrobiłem 621 albo coś koło tego, więc jest z czego się cieszyć :) W ogóle rok 2004 był dobrym rokiem patrząc pod kątem startów. 32:14 na 10km, szkoda, że na trasie bez atestu, 1:13:32 w połówce i 2:37:15 w maratonie, który był najdziwniejszym maratonem w którym startowałem, oczywiście pod kątem taktyki. Pierwszą połówkę poleciałem w 1:20:15 a drugą w 1:17:00...

Kolejnym miesiącem treningowym, będzie wrzesień, który niestety nie będzie tak komfortowym miesiącem, jak sierpień. Dużo pracy, poranne wstawanie i coraz szybciej zapadające ciemności a trenować trzeba. W najbliższą sobotę wystartuję po kilku latach nieobecności w Gdańsku w Biegu Westerplatte na 10km, który będzie typowym startem z treningu, do dnia startu będę miał w tym tygodniu w nogach 7 jednostek treningowych w tym jeden akcent siły biegowej, WB2BC 14km po 3'44/km, zabawę biegową i długie wybieganie :) Jestem ciekaw, jak i ile uda się z takiej nieświeżości polecieć :) Meta zweryfikuje wszystko... Zastanawiam się nad połówką 17 września w Gnieźnie, ale raczej odpuszczę i skoncentruję się na treningu do maratonu. 9 października, Eindhoven, gdzie trzeba będzie nabiegać nową życiówkę :)

WALKA TRWA!!!

...po maratonie wracam do wody, inwestuję w trenażer i zaczynam trening do triathlonu, do zaliczenia w przyszłym roku są dwie połówki, przygotowujące do pokonania 3,8km w wodzie + 180km na dwóch kółkach i 42,195km na nogach a to wszystko ciurkiem i bez przerwy ;)

Mój profil na FACEBOOKU

Twój osobisty trener...

Szukasz pomocy w sprawach treningu biegowego?
Nie wiesz, jak zacząć, jak poprawić swoje rekordy życiowe, każdy trening staje się monotonny, nudny a czasy w kolejnych zawodach nie poprawiają się?

Może jesteś początkującym biegaczem i nie wiesz od czego zacząć?

Dobrze trafiłeś!
Napisz do mnie

TEST BIEGOWY

Jeżeli nie wiesz jak trenować, natłok informacji o strefach HR, HRmax, HRR, VO2max itp powoduje u Ciebie ból i zawroty głowy a sport tester wciąż piszczy i świeci podając co chwilę sprzeczne informacje, pomyśl nad wykonaniem profesjonalnego TESTU BIEGOWEGO mającego na celu dokładne wyznaczenie "zakresów treningowych" w oparciu o pomiar zakwaszenia i tętna.

Jestem do dyspozycji i czekam na kontakt!
z nimi współpracuję...