poniedziałek, 13 września 2010
Morsy Gdyńskie


Zapraszam serdecznie na stronę Gdyńskich Morsów, które to razem z nami biegają w każdy czwartek o 19:00 po Bulwarze Nadmorskim, na wspólnych zajęciach PUMA z biegiem Gdyni. Jak widać i Pumy i Morsy żyją w zgodzie i w harmonii ze środowiskiem :)
piątek, 10 września 2010
Przychodzi Suchy do lekarza...


W końcu odważyłem się i poszedłem do lekarza, z prostej przyczyny - od jakiegoś dłuższego czasu pobolewa mnie "coś" w okolicy nerwu kulszowego, a tu żarty się kończą.
Przypomniał mi się dowcip...
czym się różni student I, i IV roku AWF?
czym się różni student I, i IV roku AWF?
- student I roku AWF, jak przychodzi do lekarza to mówi: boli mnie początkowy przyczep głowy długiej mięśnia czworogłowego uda
- student IV roku mówi: coś mnie w nodze nap******* (boli)
W każdym razie, zadzwoniłem i umówiłem się na wizytę. Lekarz, znany, postawił na nogi kilku czołowych maratończyków i kilku moich znajomych, ba, nawet kiedyś był lekarzem we Flocie, jak tak się ścigałem. Jedyne, czego się obawiałem, to... akupunktury :/
Przyszedłem, pogadaliśmy chwilę i zaczęła się analiza co i dlaczego się dzieje. Całe szczęście okazało się, że nerw jest cały a ból spowodowany jest przykurczami w całej dolnej części obręczy biodrowej. Jest tam sporo mięśni i tu jest problem, zacytuję lekarza "jesteś spięty, jak baranie jaja" i faktycznie tak jest. Przy każdym ucisku czuję ból i tu tkwi przyczyna. Lekarz zademonstrował kilka ćwiczeń rozciągających i stwierdził, że nadszedł czas na ... akupunkturę... W życiu nie miałem akupunktury i lekko się jej obawiałem. Było hard corowo, ukłucie i wiercenie, ukłucie i wiercenie, raz po prawej a raz po lewej stronie, masakra. Co chwilę lekarz się pytał, czy jeszcze nie zemdlałem i czy jeszcze jestem z nim ;) Podobno wiele osób mdleje, ale mi się udało wytrwać w całości :) Mam nadzieję, że pomogło, chociaż usłyszałem, że mogę mieć gorączkę i czuć się źle przez kilka dni. Wróciłem do domu, jak paralityk, bo wszystko mnie bolało po ukłuciach, w sumie to jeszcze boli i poszedłem na trening. Z ciekawości powiem, że zrobiłem 14km spokojnego wybiegania, żeby złapać rytm pierwszy km zrobiłem w 5'23 a kończyłem po 4'18-15. Czternacha wyszła po 4'30 a zakwaszenie... 1.1 mmol/l :) czyli poszedłem na spokojny spacerek do lasu ;) Na deser 5 x 200m luźnych rytmów 40-36" na 200m przerwie i finito :)
Przyszedłem, pogadaliśmy chwilę i zaczęła się analiza co i dlaczego się dzieje. Całe szczęście okazało się, że nerw jest cały a ból spowodowany jest przykurczami w całej dolnej części obręczy biodrowej. Jest tam sporo mięśni i tu jest problem, zacytuję lekarza "jesteś spięty, jak baranie jaja" i faktycznie tak jest. Przy każdym ucisku czuję ból i tu tkwi przyczyna. Lekarz zademonstrował kilka ćwiczeń rozciągających i stwierdził, że nadszedł czas na ... akupunkturę... W życiu nie miałem akupunktury i lekko się jej obawiałem. Było hard corowo, ukłucie i wiercenie, ukłucie i wiercenie, raz po prawej a raz po lewej stronie, masakra. Co chwilę lekarz się pytał, czy jeszcze nie zemdlałem i czy jeszcze jestem z nim ;) Podobno wiele osób mdleje, ale mi się udało wytrwać w całości :) Mam nadzieję, że pomogło, chociaż usłyszałem, że mogę mieć gorączkę i czuć się źle przez kilka dni. Wróciłem do domu, jak paralityk, bo wszystko mnie bolało po ukłuciach, w sumie to jeszcze boli i poszedłem na trening. Z ciekawości powiem, że zrobiłem 14km spokojnego wybiegania, żeby złapać rytm pierwszy km zrobiłem w 5'23 a kończyłem po 4'18-15. Czternacha wyszła po 4'30 a zakwaszenie... 1.1 mmol/l :) czyli poszedłem na spokojny spacerek do lasu ;) Na deser 5 x 200m luźnych rytmów 40-36" na 200m przerwie i finito :)
Teraz muszę się jeszcze więcej rozciągać i skupić się na kilku innych ćwiczeniach.
Pytanie jednak brzmi: skąd się wziął ból?
Odpowiedź: ze Szklarskiej do Wejherowa wracaliśmy autem długi czas, siedziałem zamiast z "tyłkiem przy oparciu" to wyciągnięty, i tu cały ciężar ciała skupiony był na przyczepach m. pośladkowych, i pozycja ta powodowała nacisk na n.kulszowy, kolejna rzecz, jak wróciłem do pracy to siedziałem w podobnej pozycji na fotelu... to + to + duża objętość treningu spowodowała ból. Co ciekawe, w pewnym momencie mocno rozmasowałem m.pośladkowe "stickiem" i ból przeszedł...
Wniosek:... wyciągnijcie go sami, bo ja już wiem, ale nie powiem ;)
czwartek, 9 września 2010
PUMA Complete Nightfox TR


Zbliża się jesień, więc warto pomyśleć o nowych bucikach do biegania. Kilka dni temu z nową dawką sprzętu biegowego na jesienne treningi otrzymałem z PUMA Polska kolejny model terenówki PUMA Complete Nightfox TR. Jestem niezmiernie ciekaw, jak będą się sprawować na treningach.
Międzynarodowy Półmaraton Philipsa - Piła, 5.09.2010 - NEW PB!


Po 3 i pół roku udało się nabiegać nową życiówkę na połówkę. Czułem, że jest moc, ale pytanie było: czy zdążyłem się zregenerować. Wypuściłem ostatni tydzień, i czułem, że jako tako, zaczynam się coraz lepiej czuć. Piątkowe spokojne 8km wybieganie po 4'20/km potwierdziło, że nie jest najgorzej.
Do Piły ruszyliśmy w sobotę, parę minut po 11. Tytanowy Sylwester, Marcin , moja Małżonka i ja. Podróż mijała bardzo sympatycznie... w korkach, które chyba się na nas uwzięły i co chwilę utrudniały nam podróż. Przed Chojnicami, byliśmy już mega głodni, że zatrzymaliśmy się na moment w... Macu, chickenburger + shake i dalej w drodze do fajnej knajpki "Mini ZOO", gdzie się objedliśmy na maxa :)
Do Piły, dotarliśmy przed 17 i od razu udaliśmy się do Hotelu, co prawda Hołek lekko zboczył z trasy, fundując nam tourne po osiedlu, ale nawigacja w mojej N97, skutecznie doprowadziła nas do celu. Po wrzuceniu toreb, ruszyliśmy po odbiór numerów. Ja miałem 123, Iwona 124. Na miejscu czekał na nas Krzysiek, z którym mieliśmy biec i najprawdopodobniej razem będziemy walczyć w Berlinie. Wróciliśmy do hotelu, po drodze odwiedzając sklep... "Świat Piwa"... kupiliśmy po wynalazku, dla rozluźnienia i odstresowania i wróciliśmy do hotelu.
Do Piły ruszyliśmy w sobotę, parę minut po 11. Tytanowy Sylwester, Marcin , moja Małżonka i ja. Podróż mijała bardzo sympatycznie... w korkach, które chyba się na nas uwzięły i co chwilę utrudniały nam podróż. Przed Chojnicami, byliśmy już mega głodni, że zatrzymaliśmy się na moment w... Macu, chickenburger + shake i dalej w drodze do fajnej knajpki "Mini ZOO", gdzie się objedliśmy na maxa :)
Do Piły, dotarliśmy przed 17 i od razu udaliśmy się do Hotelu, co prawda Hołek lekko zboczył z trasy, fundując nam tourne po osiedlu, ale nawigacja w mojej N97, skutecznie doprowadziła nas do celu. Po wrzuceniu toreb, ruszyliśmy po odbiór numerów. Ja miałem 123, Iwona 124. Na miejscu czekał na nas Krzysiek, z którym mieliśmy biec i najprawdopodobniej razem będziemy walczyć w Berlinie. Wróciliśmy do hotelu, po drodze odwiedzając sklep... "Świat Piwa"... kupiliśmy po wynalazku, dla rozluźnienia i odstresowania i wróciliśmy do hotelu.
Rano śniadanko, chwila pogaduszek ze Szwedami, którzy jedli z nami, dla ciekawości biegacz ze Szwecji ukończył 19 połówek w Goteborgu i stwierdził, że za duży to bieg i woli startować na bardziej kameralnych imprezach :) Pogoda była idealna, było chłodno, świeciło delikatnie słonko i lekko wiało, dobra prognoza przed startem. Po dobrym nakoksowaniu się około 10 ruszyliśmy do miasta. Parę minut później zadzwoniła Aga Gortel i razem ruszyliśmy na rozgrzewkę. Aga, jak zawsze twierdziła, że nie jest w formie i że nie wie, jak jej pójdzie - jeżeli tak mówi, to znaczy, że jest w mega gazie! W każdym razie po 3km rozgrzewkowym biegu, sporej ilości gimnastyki i kilku rytmach poczułem w nogach... "LUZ"... wiedziałem, że jest OK.
Ustawiłem się z przodu, żeby nie przeciskać się między biegaczami i o 11:00 ruszyliśmy...
Ustawiłem się z przodu, żeby nie przeciskać się między biegaczami i o 11:00 ruszyliśmy...
Początek starałem się polecieć spokojnie, szczególnie że jest lekko z górki. Zlokalizowałem ekipę, z którą będę się trzymać i zaczęło się bieganie.
Na 2km zerknąłem na zegarek, było 6:35... (program GTC pokazał 6:44) ale czułem się świetnie. Trzymałem grupkę około 12 osobową, którą prowadził Adam Thiel. Biegli w niej Romek, Przemek, Piotrek i ilku biegaczy, których nie znałem.
Z kilometra na kilometr odpadali kolejni biegacze.
Kilometry przebiegały następująco:
3. 3:23
4. 3:15
5. 3:22
Na piątce wg Garmina miałem 16:43 i takie tempo mi odpowiadało. Nie patrzyłem na zegarek i może i dobrze, bo planowałem iść po 17:00 każdą piątkę...
Kilometry przebiegały następująco:
3. 3:23
4. 3:15
5. 3:22
Na piątce wg Garmina miałem 16:43 i takie tempo mi odpowiadało. Nie patrzyłem na zegarek i może i dobrze, bo planowałem iść po 17:00 każdą piątkę...
Na 7km doszliśmy Łukasza i Patryka, więc wiedziałem, że tempo będzie mocne i będziemy biec na konkretny, jak dla mnie, wynik.
6. 3:23
7. 3:30
8. 3:25
9. 3:24
10. 3:23 > 33:49 (wg Garmina, wg odczytu km z trasy 34:07)
Koło 9km na rowerze podjechał Marek Jaroszewski i zaczęły się śmiechy i chwilowe rozluźnienie ekipy. Zrobiło się wesoło :)
7. 3:30
8. 3:25
9. 3:24
10. 3:23 > 33:49 (wg Garmina, wg odczytu km z trasy 34:07)
Koło 9km na rowerze podjechał Marek Jaroszewski i zaczęły się śmiechy i chwilowe rozluźnienie ekipy. Zrobiło się wesoło :)
Na 12km zszedł Łukasz i zostało nas czterech: Adam, Patryk, Przemek i ja. Tempo było OK i cały czas biegło się komfortowo i szybko. Nie było żadnego kryzysu ani spadku mocy.
11. 3:21
12. 3:24
13. 3:23
12. 3:24
13. 3:23
14. 3:24
15. 3:31 > 50:52 (wg Garmina, wg km z trasy 51:15, ja zapamiętałem 51:18)...
Przed 15km, wziąłem połowę żelika i popiłem wodą. Na podbiegu zaatakował Adam, ale spokojnie wyrównałem i lecieliśmy dalej...
15. 3:31 > 50:52 (wg Garmina, wg km z trasy 51:15, ja zapamiętałem 51:18)...
Przed 15km, wziąłem połowę żelika i popiłem wodą. Na podbiegu zaatakował Adam, ale spokojnie wyrównałem i lecieliśmy dalej...
16. 3:28
17. 3:29
18. 3:23
Zaczęło się czajenie i kombinowanie, skąd zaatakować. Wyrównał Przemek i rzucił hasło "jest szansa na złamanie dwunastu", odpowiedziałem, że jak mi kulszowy nie wyskoczy to pewnie tak, chociaż nie obliczałem ile mogę mieć na mecie, nie wiedziałem nawet po ile biegniemy, było szybko, ale dobrze się czułem. Ktoś krzyknął w międzyczasie, że jesteśmy na 10, 11 miejscu... Około 18km zerwałem tempo, ale delikatnie, chłopaki dalej się trzymali i postanowiłem pociągnąć z ostatnich 2km.
19. 3:16
Oderwaliśmy się z Patrykiem, ja lekko zwolniłem i razem biegliśmy, to był błąd, trzeba było pójść za ciosem i przyspieszyć jeszcze mocniej.
20. 3:09 (wg zapisu z Garmina 3:06)
Tu zaczęło się ostre ścigańsko, na maxa... Patryk odbił i zacząłem go gonić, w międzyczasie Michał Bartoszak zaczął krzyczeć, żebym go gonił i trzymał, ale nie dałem rady.
17. 3:29
18. 3:23
Zaczęło się czajenie i kombinowanie, skąd zaatakować. Wyrównał Przemek i rzucił hasło "jest szansa na złamanie dwunastu", odpowiedziałem, że jak mi kulszowy nie wyskoczy to pewnie tak, chociaż nie obliczałem ile mogę mieć na mecie, nie wiedziałem nawet po ile biegniemy, było szybko, ale dobrze się czułem. Ktoś krzyknął w międzyczasie, że jesteśmy na 10, 11 miejscu... Około 18km zerwałem tempo, ale delikatnie, chłopaki dalej się trzymali i postanowiłem pociągnąć z ostatnich 2km.
19. 3:16
Oderwaliśmy się z Patrykiem, ja lekko zwolniłem i razem biegliśmy, to był błąd, trzeba było pójść za ciosem i przyspieszyć jeszcze mocniej.
20. 3:09 (wg zapisu z Garmina 3:06)
Tu zaczęło się ostre ścigańsko, na maxa... Patryk odbił i zacząłem go gonić, w międzyczasie Michał Bartoszak zaczął krzyczeć, żebym go gonił i trzymał, ale nie dałem rady.
Było za mocno i za szybko, ostro rzeźbiłem ostatnie metry i dobiegłem na 11 miejscu, do 10m zabrakło 1 sekundy. Czas, jaki uzyskałem to 1:11:48, czyli życiówka poprawiona o 15 sekund. Może gdybym poszedł za ciosem i na 19km pociągnął mocniej, byłbym 10-ty... ale to tylko gdybanie. Na deser zostało 2 miejsce w M 30, ale nagrodę odebrałem "zaocznie" bo nie wiedziałem, że mogę być na pudle, myślałem, że przede mną są starsi zawodnicy... cóż...
Podsumowując start... było idealnie: pogoda, spora grupa, idealne tempo, żadnego kryzysu, luz w nogach i nowa życiówka.
Podsumowując start... było idealnie: pogoda, spora grupa, idealne tempo, żadnego kryzysu, luz w nogach i nowa życiówka.
Uważam, że bitwę wygrałem, ale 26 września czas na wojnę... podbudowałem się psychicznie tym startem, więc jak nie będzie katastrofy, w Berlinie powinien paść dobry wynik.
Iwona również nabiegała piękny czas 1:46:15, co jest jej nową życiówką, pozostali moi zawodnicy również znacznie poprawili swoje PB :)
Jest GIT!
Iwona również nabiegała piękny czas 1:46:15, co jest jej nową życiówką, pozostali moi zawodnicy również znacznie poprawili swoje PB :)
Jest GIT!
...jutro będzie nasze!
wtorek, 7 września 2010
PUMA z biegiem miast



ZAPRASZAMY W KAŻDY CZWARTEK O 19:00
Brooks Cascadia 5


Dzięki uprzejmości kolegów z portalu bieganie.pl miałem przyjemność testowania obuwia biegowego marki BROOKS. Musze przyznać, że pomimo znajomości tej marki w teorii, po raz pierwszy miałem możliwość biegania w Brooksach.

Brooks Cascadia 5, to but przeznaczony do terenowego biegania i na takiego wygląda wyciągając go z pudełka. Na pierwszy rzut oka but wydaje się toporny i masywny, ale to tylko złudzenie. Wg danych producenta but waży około 340g i w rzeczywistości nie jest ciężki. Testowane przeze mnie buty były w kolorze ciemno zielonym z czarnymi elementami, co potwierdzało tezę o ekstremalnym przeznaczeniu tego buta oraz o braku zahamowań przed wbieganiem w błoto, kałuże czy niesprzyjające biegaczowi leśne trasy. Zdziwiła mnie podeszwa, płaska z niewielkim bieżnikiem, jak na mój gust nawet – delikatnym. Może, dlatego taka sugestia nasunęła mi się na początku, gdyż przyzwyczajony byłem do butów trialowych o drapieżnych i agresywnych podeszwach, skonstruowanych z kilku elementów, a nie jak w przypadku Brooks Cascadia z jednego. Tu na myśl mi przyszła… startówka ;)

Brooks Cascadia 5 charakteryzuje się doskonałą siateczką pokrywającą but z zewnątrz. Jest to mocna konstrukcja, solidnie zabezpieczona a jednocześnie doskonale wentylująca i przepuszczająca powietrze. Czubek buta, czyli miejsce, które często lubi się odklejać i tym samym denerwować biegacza w Cascadii został przyszyty i doskonale umocowany, tak że nie musimy się obawiać, czy podczas biegu na przełaj, nie zahaczymy o coś i nie uszkodzimy struktury buta. Brooks Cascadia 5 został dodatkowo wzmocniony po bokach elementami skóro podobnymi, dając biegaczowi do zrozumienia, że wystarczy tylko włożyć but na nogę i ruszyć prosto przed siebie w las, nie martwiąc się o nic. Wracając do podeszwy buta, wg danych producenta zastosowany został tu system PIVOT, czyli niezależny klin umieszczony w poprzek środkowej części podeszwy, który jest zaprojektowany tak, aby zminimalizować powierzchnię kontaktu z nieregularnym podłożem i zredukować destabilizujący efekt skalistego terenu. W środkowej części buta, producent zamieścił kolejny element MOGO, czyli składnik środkowej części podeszwy zapewniający poczucie miękkości, z jednoczesnym poczuciem stabilności. Powołując się na dane Brooks’a w porównaniu do Substance 257, MoGo oferuje do 40% więcej amortyzacji, 22% więcej zwrotu energii i do 33% mniej zużycia. Jest przyjazny dla środowiska, bo jest to zmniejszenie odpadów o 50%. Jest bardziej odporny na wahania temperatur – zachowuje swoje właściwości w każdej temperaturze. W podeszwie mamy jeszcze dwa dodatkowe systemy. Są to BRS - (BALLISTIC ROCK SHIELD) oraz HPR GREEN. Pierwszy odpowiada za rozprowadzanie punktowych ucisków spowodowanych przez ostre kamienie, skały i inne elementy podłoża oraz za stabilizacje przedniej części stopy zapewniając jej ciągłą przyczepność do podłoża. Drugi z systemów, wykonany z silikonu dba o optymalna przyczepność na suchym jak i mokrym terenie. To tyle w teorii, a jak Brooks Cascadia 5 sprawuje się w praktyce? Przejdźmy do działania.

Szutrowe ścieżki, leśne dróżki „wydeptane przez zająca” okazały się tym, do czego ten but został stworzony. Kolejnym sprawdzianem dla tego Cascadii 5 były odcinki biegane po mokrej trawie i tu o dziwo stopa pozostawała sucha i można było bieg kontynuować w komfortowych warunkach. W Brooksach wykonałem całą serię letnich crossów i ani razu nie odparzyłem stóp, co świadczy o dobrej wentylacji i odpowiednio dobranych materiałów w tym modelu.
Kolejnym testem, a raczej próba generalną był obóz w Szklarskiej Porębie, gdzie nie zamierzałem ani przez chwilę zlitować się nad Brooksami. Pierwszy chrzest bojowy buty przeszły na 22km wycieczce biegowej, na trasie Szklarska Poręba – Wysoki Kamień – Jakuszyce – Szklarska. Miło się zdziwiłem, gdy na podbiegu na Wysoki Kamień przez cały czas mogłem kontrolować trakcję biegu a korzenie, czy kamieniste podłoże nie sprawiało mi większych kłopotów. But idealnie dopasowywał się do warunków i mogłem biec spokojnie, nie martwiąc się o swoje stawy skokowe. Brooks Cascadia 5 doskonale poradził sobie z ostatnim odcinkiem, czyli kilkoma kilometrami asfaltu. W innych trialówkach w takim przypadku zmuszony byłbym szukać trawiastego czy żwirowego pobocza, a tu mogłem spokojnie biec środkiem asfaltowej drogi, nie tracąc na komforcie biegu.

Kolejnym sprawdzianem był bieg w skrajnych warunkach pogodowych, na „czerwonym szlaku”. W górach było mokro, zimno, wiało, padał deszcz, co sprawiało, że co kilka metrów pojawiały się kałuże. Byłem mile zaskoczony, że Brooksy nie chłoną wody jak gąbka i stopa mimo niesprzyjających warunków pozostawała sucha. Cascadia 5 również dobrze spisała się na zbiegach po mokrych i śliskich skałkach i kamieniach. But dopasowywał się do podłoża i eliminował wszelkie niezapowiedziane poślizgi. Pomimo 30 i 40km treningów, w różnych warunkach, w deszczu i w upalnym słońcu nie nabawiłem się ani jednego pęcherza, czy obtarcia, nie zaznałem również uczucia dyskomfortu czy bólu w stopach. Bieżnik i siateczka doskonale wytrzymały ponad 400km biegania naprawdę w zróżnicowanym terenie, pogodzie i warunkach.
Podsumowując test Brooks Cascadia 5, but ten przeznaczony jest do biegania w ciężkim i wymagającym terenie. Doskonale znosi leśne bezdroża, szutrowe ścieżki, czy kamieniste szlaki. Sprawdza się zarówno na podbiegach, jak i na niebezpiecznych zbiegach. Można biegać w nich szybkie trialowe treningi, jak i długie spokojne wycieczki biegowe. Buty te doskonale sprawdzają się w deszczu, oraz w upałach. Polecam je każdemu, chcącemu poczuć jak smakuje prawdziwe terenowe bieganie szczególnie poza wyznaczonymi szlakami, wprost na przełaj, tam gdzie oczy poniosą.
Adam Klein, ciekawostka: Cascadia to but, który jest u niektórych producentów dawany jako tak zwany: benchmark - czyli wzór, do którego inni producenci się odnoszą.
Tu biegałem w Brooks Cascadia 5

(artykuł pochodzi z portalu bieganie.pl)
środa, 1 września 2010
Międzynarodowy Półmaraton Philipsa - Piła, 5.09.2010


W najbliższą niedzielę przede mną kolejny start, kolejny półmaraton (4-ty w tym roku). Tym razem startuję w Pile, wybieramy się 4-ro osobowa ekipą; Tytanowy Sylwester, Iwona, Marcin i ja.
W Pile startowałem już 2 razy i za każdym razem był to udany bieg. W 2004 roku byłem tam 29. i 9. w M-20 a na mecie zameldowałem się z czasem 1:13:32. Był to ciekawy bieg, bo po około 10km, jak nogi przestały się kręcić poczekałem na kobiety i zacząłem zupełnie przypadkowo rozprowadzać bieg. Od około 11km do 20 prowadziłem Edytę Lewandowską, ale na ostatnim km miała kryzys i ostatni km goniłem Małgosię Sobańską. Cztery lata później, czyli w 2008r. po kilku miesięcznej przerwie od biegania (wrzesień - styczeń) i powolnym wchodzeniu w trening pobiegłem w 1:15:36 i byłem 38. a w kategorii wiekowej 9. Podczas tego biegu znów... rozprowadzałem kobiety, tym razem tylko do 15km, gdzie współpracowałem z Agą Gortel, która niestety odeszła mi, jak młodemu ;) ale byłem wtedy niestety nie przygotowany na mocne bieganie.
Jak będzie w tym roku? Fajerwerków nie będzie, nie wiem i nie sądzę, żebym się w 100% zregenerował do niedzieli, czuję jeszcze w nogach lipcowo - sierpniowe kilometry, ale tanio skóry nie sprzedam....
W Pile startowałem już 2 razy i za każdym razem był to udany bieg. W 2004 roku byłem tam 29. i 9. w M-20 a na mecie zameldowałem się z czasem 1:13:32. Był to ciekawy bieg, bo po około 10km, jak nogi przestały się kręcić poczekałem na kobiety i zacząłem zupełnie przypadkowo rozprowadzać bieg. Od około 11km do 20 prowadziłem Edytę Lewandowską, ale na ostatnim km miała kryzys i ostatni km goniłem Małgosię Sobańską. Cztery lata później, czyli w 2008r. po kilku miesięcznej przerwie od biegania (wrzesień - styczeń) i powolnym wchodzeniu w trening pobiegłem w 1:15:36 i byłem 38. a w kategorii wiekowej 9. Podczas tego biegu znów... rozprowadzałem kobiety, tym razem tylko do 15km, gdzie współpracowałem z Agą Gortel, która niestety odeszła mi, jak młodemu ;) ale byłem wtedy niestety nie przygotowany na mocne bieganie.
Jak będzie w tym roku? Fajerwerków nie będzie, nie wiem i nie sądzę, żebym się w 100% zregenerował do niedzieli, czuję jeszcze w nogach lipcowo - sierpniowe kilometry, ale tanio skóry nie sprzedam....
Walka! Walka! Walka!
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Kontakt
Twój osobisty trener...
Szukasz pomocy w sprawach treningu biegowego?
Nie wiesz, jak zacząć, jak poprawić swoje rekordy życiowe, każdy trening staje się monotonny, nudny a czasy w kolejnych zawodach nie poprawiają się?
Może jesteś początkującym biegaczem i nie wiesz od czego zacząć?
Dobrze trafiłeś!
Napisz do mnie
Nie wiesz, jak zacząć, jak poprawić swoje rekordy życiowe, każdy trening staje się monotonny, nudny a czasy w kolejnych zawodach nie poprawiają się?
Może jesteś początkującym biegaczem i nie wiesz od czego zacząć?
Dobrze trafiłeś!
Napisz do mnie
TEST BIEGOWY
Jeżeli nie wiesz jak trenować, natłok informacji o strefach HR, HRmax, HRR, VO2max itp powoduje u Ciebie ból i zawroty głowy a sport tester wciąż piszczy i świeci podając co chwilę sprzeczne informacje, pomyśl nad wykonaniem profesjonalnego TESTU BIEGOWEGO mającego na celu dokładne wyznaczenie "zakresów treningowych" w oparciu o pomiar zakwaszenia i tętna.
Jestem do dyspozycji i czekam na kontakt!
Jestem do dyspozycji i czekam na kontakt!
z nimi współpracuję...