poniedziałek, 12 września 2011
sto sześćdziesiąt dwa


...kolejny tydzień za pasem.
Strasznie szybko mijają te dni, sporo roboty, sporo przygód, szczególnie w tym tygodniu i sporo kilometrów w nogach, bo jak podsumowałem to wyszło ich w tym tygodniu162 :) Nie wiem, jak jeszcze daję radę, ale odpukać, jest dobrze.
Poniedziałek, czyli jaki początek tygodnia, taki cały tydzień...
Poniedziałek, czyli jaki początek tygodnia, taki cały tydzień...
...rano do pracy, po której razem z Andrzejem udaliśmy się na trening z którego do pracy (BiegamBoLubię w Gdyni) i niestety SKMką do domu, bo biała strzała wrc lpg w sobotę zaległa u mechanika. W domu byłem późno a wyszedłem wcześnie... cóż życie ;)
Wtorek... całe szczęście udało mi się przełożyć wolne w pracy, więc mogłem zrealizować ciągły... jako że nie miałem samochodu musiałem dotruchtać 6km do czarnej drogi, gdzie do zrealizowanie było 16km w II zakresie. Trening biegało się super, noga podawała i cały trening zamknąłem w 1 godzinie i 6 sekundach :) Po ciągłym półtora kilometra marszu i 4,5km roztruchtania a wieczorem na mecz Polska Niemcy, na który zaprosił nas Bartek w ramach swojego wieczoru kawalerskiego. Jako, że w środę musiałem być w pracy musiałem jakoś sprytnie dostać się do Gdańska i wrócić do Wejherowa o jakiejś przyzwoitej godzinie. Tu pomocną dłoń wyciągnął do mnie Andrzej "Surówka" który użyczył mi na tydzień swoje bordowe Subaru ;) Do domu wróciłem po 1 w nocy... i chłopaki byli na mnie źli, że nie mogłem %%% i tak szybko się zawinąłem.
Wtorek... całe szczęście udało mi się przełożyć wolne w pracy, więc mogłem zrealizować ciągły... jako że nie miałem samochodu musiałem dotruchtać 6km do czarnej drogi, gdzie do zrealizowanie było 16km w II zakresie. Trening biegało się super, noga podawała i cały trening zamknąłem w 1 godzinie i 6 sekundach :) Po ciągłym półtora kilometra marszu i 4,5km roztruchtania a wieczorem na mecz Polska Niemcy, na który zaprosił nas Bartek w ramach swojego wieczoru kawalerskiego. Jako, że w środę musiałem być w pracy musiałem jakoś sprytnie dostać się do Gdańska i wrócić do Wejherowa o jakiejś przyzwoitej godzinie. Tu pomocną dłoń wyciągnął do mnie Andrzej "Surówka" który użyczył mi na tydzień swoje bordowe Subaru ;) Do domu wróciłem po 1 w nocy... i chłopaki byli na mnie źli, że nie mogłem %%% i tak szybko się zawinąłem.
W środę pokulałem się w lesie jakieś 24km a w czwartek... trójki. Tego się lekko obawiałem, niby nic, niby wolno bo tylko 4 x 3km po ~3'35-30, ale zawsze... Biegałem średnio po 3'32-31 a czułem się wyśmienicie, co pokazało niskie HR i zakwaszenie. Na pierwszym odcinku 3,1 a na drugim 3,2 mmol/l :) Żeby nie było tak z górki, to tydzień się jeszcze nie skończył i do zrealizowania była jeszcze piątkowa siła biegowa oraz sobotnie szóstki (3 x 6km) biegane po 3'50-45-40... oczywiście noga się kręciła i biegałem nie co za szybko. Pierwszą po 3'45, drugą po 3'40 a ostatnią po 3'37... jestem ciekaw, jakby to wyszło na płaskim odcinku a nie po górkach... może lepiej nie wiedzieć...? W każdym razie było super. LA na zakończeniu wyszło 3,5mmol/l czyli patrząc pod kątem całego treningu i nakładających się obciążeń, było OK.
Po treningu szybka akcja i biegusiem na ślub i wesele Bartka i Ani :) na którym wytańcowaliśmy się i dobrze nawodniliśmy. Przed samą uroczystością miałem małą przygodę... Oczywiście prawie się spóźniliśmy i zaparkowałem pod kościołem za znakiem zakazu :) Iwona mówiła mi, że mandat dostanę, ale zignorowałem to... po wyjściu z mszy zauważyłem samochód Straży Miejskiej na sygnale i dwóch strażników spisujących zaparkowane nie zgodnie z przepisami samochody. Cóż... podszedłem, żeby negocjować wysokość mandatu, ale tu ku mojemu zaskoczeniu zostałem tylko pouczony :) Poprosiłem więc Strażnika, żeby mnie dwa razy pouczył. Raz, że żony należy słuchać (czasami) i dwa, że nie można parkować tam, gdzie znaki tego zakazują ;) Udało się. Z wesela wróciliśmy o 3 nad ranem... a o 12 trzeba było wyjść na 30m rozbieganie... było ciepło, nie czułem się super wyspany i wypoczęty, ale wychodząc o tej porze zdążylibyśmy na poprawiny... Iwona wyszła na 26km wybiegania, więc powinniśmy mniej więcej o tym samym czasie skończyć trening, ale jak zobaczyłem jaki jest na dworze upał, wiedziałem, że będzie ciężko... Iwona "lekko" ;) się zagotowała i ostatni km maszerowała a ja w nie lepszym stanie dobiegłem do domu. Cała 30stka wyszła spokojnie, bo tak miało być (0-15km po 5'01, 15-30 po 4'47) ale nie czułem się zbyt świeżo ;) Oczywiście na poprawiny niestety nie dotarliśmy :( ale co się odwlecze, to nie uciecze :)
Tydzień jak pisałem wcześniej zakończyłem z liczbą 162km i dobrze mi z tym :) Mam nadzieję, że przełoży się to na wynik w maratonie... ale zobaczymy, co przyniesie czas.
TO SURVIVE FOR VICTORY!
Kontakt
Twój osobisty trener...
Szukasz pomocy w sprawach treningu biegowego?
Nie wiesz, jak zacząć, jak poprawić swoje rekordy życiowe, każdy trening staje się monotonny, nudny a czasy w kolejnych zawodach nie poprawiają się?
Może jesteś początkującym biegaczem i nie wiesz od czego zacząć?
Dobrze trafiłeś!
Napisz do mnie
Nie wiesz, jak zacząć, jak poprawić swoje rekordy życiowe, każdy trening staje się monotonny, nudny a czasy w kolejnych zawodach nie poprawiają się?
Może jesteś początkującym biegaczem i nie wiesz od czego zacząć?
Dobrze trafiłeś!
Napisz do mnie
TEST BIEGOWY
Jeżeli nie wiesz jak trenować, natłok informacji o strefach HR, HRmax, HRR, VO2max itp powoduje u Ciebie ból i zawroty głowy a sport tester wciąż piszczy i świeci podając co chwilę sprzeczne informacje, pomyśl nad wykonaniem profesjonalnego TESTU BIEGOWEGO mającego na celu dokładne wyznaczenie "zakresów treningowych" w oparciu o pomiar zakwaszenia i tętna.
Jestem do dyspozycji i czekam na kontakt!
Jestem do dyspozycji i czekam na kontakt!
z nimi współpracuję...
Blog Archive
-
►
2010
(221)
- ► października (10)