środa, 30 listopada 2011

postheadericon międzynarodowo

Dziś dla ciekawości zerknąłem do statystyk mówiących o ilości osób osób odwiedzających mojego bloga i znalazłem pewną ciekawą opcję. Po kliknięciu na odpowiedni przycisk wyświetla się ... mapa świata i poszczególne kraje. Można dowiedzieć się wielu ciekawych informacji na temat czytelników, których z tego miejsca pozdrawiam. Najwięcej osób zagląda do mnie z... Warszawy. Na kolejnym miejscu jest Gdynia, Gdańsk, Wrocław i Poznań.Na 14 miejscu znajduje się Wałbrzych (Pozdro dla Daniela z Familią) Znajdują się tu również takie perełki, jak Dołuje Mierzyn, Kanczuga (?) czy Jeżów Sudecki, ale to nie wszystko...
Zagłębiając się w "analizatora" dostrzegłem również duże ruchy z... Southampton, Oregonu, Dublinu, Hamburga, Goteborgu oraz... Nagoi (to w Japonii). Z Mauritiusa nawiązano do mnie 6 połączeń i wszystkie były z Port Louis. Dwukrotnie odwiedzili mojego bloga przedstawiciele Zjednoczonych Emiratów Arabskich (Dubayy, Abu Dhabi) a raz z Craighall w Republice Południowej Afryki (18 stycznia 2011).

Wiem również, że zanotowano 250 odwiedzin z telefonów komórkowych, najwięcej w niedzielę 10 lipca :)

Na bloga trafiło najwięcej osób poprzez witrynę www.run-passion.pl dalej przez www.piotrsuchenia.pl na kolejnych miejscach są google.pl, facebook.pl. Dalsze pozycje zajmują blogi chłopaków z orienteeringu, Hevi, Podzio, Olej > pozdro dla ekipy z Łodzi i okolic.

Ciekawostką jest również informacja na temat najpopularniejszych wyszukiwarek internetowych, z których korzystają czytelnicy bloga. Tu prym wiodą google, dalej onet.pl i search. Wśród słów kluczowych na mojego bloga wyszukiwarki kierowały gdy ktoś wrzucił hasła: ćwiczenia stabilizacyjne, Berlin, Piotr Suchenia. Użytkownicy korzystali najczęściej z przeglądarek internetowych Firefox, IE, Chrome.

Powracających użytkowników spośród wszystkich, którzy do mnie zajrzeli zanotowano 54,73% a nowych 45,27%.

Oczywiście informacji jest jeszcze o wiele więcej, ale jak na pierwszy raz to w zupełności wystarczy.

Poniżej zamieszczam cały przekrój państw, których to mieszkańce mniej lub bardziej przypadkowo logowali się na www.run-passion.blogspot.com. Na pierwszym miejscu kraj na drugim ilość wejść od początku funkcjonowania bloga :)

Poland 45 393

United Kingdom 1 413

United States 499  

Ireland 396

Germany 382

(not set) 271> ???

Sweden 110

Japan 68

Norway 68

Netherlands 64

Switzerland 61

France 52

Brazil 48

Slovakia 40

Spain 37

Finland 35

Italy 34

Russia 32

Denmark 25

Belgium 25

Austria 23

Czech Republic 19

Portugal 15

Greece 13

Lithuania 11.

Luxembourg 11

Ukraine 10

China 10

Serbia 7

Canada 7

Romania 6

Argentina 6

Mexico 6

Mauritius 6

Hungary 5

India 5

Croatia 4

Venezuela 4

Chile 4

Slovenia 3

Bulgaria 3

Pakistan 3

Turkey 3

Iceland 3

Thailand 2

Indonesia 2

United Arab Emirates 2

Australia 2

Israel 2

Jersey 1> ???

Macedonia [FYROM] 1 > ???

Vietnam 1

Paraguay 1

Isle of Man 1

Malaysia 1

Hong Kong 1

Guatemala 1

Nigeria 1

Ecuador 1

Armenia 1

South Africa 1

Tunisia 1

Dominican Republic 1

* dane pochodzą z okresu grudzień 2009 - listopad 2011

...jaki ten świat mały :)
wtorek, 29 listopada 2011

postheadericon Trening na hali LA

 Wczorajszy trening z cyklu BiegamBoLubię w Gdyni zorganizowaliśmy na hali lekkoatletycznej Gdyńskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Jako, że sprawność, siła ogólna, gimnastyka rozciągająca to podstawa w treningu lekkoatletycznym, to oczywista oczywistość, ale nie każdy ma czas, warunki i zazwyczaj chęci by takie ćwiczenia wykonywać, zaznaczam że regularnie, więc daliśmy naszym podopiecznym małą :) :) :) dawkę ćwiczeń.
Na uczestników, którzy stawili się w 26 osobowej grupie czekała profesjonalna tartanowa hala lekkoatletyczna, materace, piłki lekarskie, drabinki i inne sportowe atrakcje.
 
 na początek, po krótkim rozbieganiu seria ćwiczeń przy drabinkach
 
 następnie przeszliśmy do sedna, czyli ćwiczeń z piłkami lekarskimi, które... nie leczą ;)
 ...ale są kluczową sprawą w treningu lekkoatletycznym
 można za ich pomocą wykonywać różnego rodzaju ćwiczenia wzmacniające wiele partii mięśniowych
 mięśnie brzucha, grzbietu, ramion...
 a góry, dołu, z boku...
 z przodu, ze skłonem, z obrotem...
 wiele, wiele kombinacji :)
 ćwiczenia prezentowała Iwona, a uczestnicy starali się wiernie je odwzorować
 Andrzej przypomniał sobie czasy sprawności sprzed lat, kiedy śmigał maraton w 2:28
 a Suchy... dawne czasy treningów na hali z lat treningu w orienteeringu :)


oprócz ćwiczeń na materacach oraz ćwiczeń z piłkami, można było zaczerpnąć takich, które na co dzień stosują tyczkarze na wszystkich poziomach zaawansowania
Kolejny trening z cyklu BiegamBoLubię w Gdyni odbędzie się tradycyjnie w najbliższy poniedziałek. Startujemy tradycyjnie o 19:00 sprzed Contrastu na Bulwarze Nadmorskim!
Przybywajcie!
niedziela, 27 listopada 2011

postheadericon Nie ma lipy...

Jak, to mówi Hardcorovy Koksu: "Nie ma lipy!"... koniec opierdzielania się i nic nie robienia. Miałem wejść co prawda w trening w środku tygodnia, ale niestety... przeziębiłem się, co zdarza mi się niezmiernie rzadko. Ostatnio byłem przeziębiony ba, chory gdzieś w latach szkoły średniej, czyli dawno, dawno temu... jak jeszcze na naszej planecie biegały dinozaury ;) 
We wtorek zrobiłem trening, w środę również a w czwartek obudziłem się z mocnym kaszlem i bolącym gardłem, które przestało boleć mnie dopiero dziś :( tak więc te kilka dni, które miałem wolne w pracy zamiast przeznaczyć na porządne wejście w trening przeznaczyłem na lekturę Discovery i TVN Turbo... nie wiem, czy była to reakcja organizmu na wizję operacji przegrody, czy po prostu osłabienia organizmu na skutek wielu różnych czynników... Postawiłbym jednak na to drugie :) a cytując mojego przyjaciela Sylwusia mogę powiedzieć z całą pewnością "Tak miało być!" i koniec. Proste wytłumaczenie a jakże sensowne i dosadne. Tak więc musiało być i kropka. Podchodząc jednak do sedna problemu i rozpracowując go na czynniki pierwsze...
Będąc w mocnym treningu przez cały czas mocno się suplementowałem, witaminki, witaminki, witaminki i inne witaminki w dodatku regularny trening, adaptacja do różnych warunków pogodowych, w miarę zdrowe jedzenie i tak się to kulało. Oczywiście najśmieszniejsze w treningu jest to, że w momencie najwyższej formy jesteśmy bardzo podatni na wszelkiego rodzaju infekcje, szczególnie górnych dróg oddechowych... tak jest nasz organizm sprytnie skonstruowany, więc sami zauważyliście że często takie infekcje mają miejsce. Wracając jednak do mnie. Po maratonie odstawiłem wszelkie możliwe odżywki i robiłem typowy detox :) Oczywiście zmieniłem lekko dietę na bardziej "śmieciową" a na treningi wychodziłem, jak mi się przypomniało. Do tego doszła różna pogoda i różne sposoby ubierania się i tak pewnego dnia mnie przewiało...i się Suchy rozchorował... życie. 
W każdym razie dziś już czuję się zdecydowanie lepiej, gardło mnie nie bolało rano i uważam, że jestem w stanie podjąć w końcu rękawice, tak że biorę się do roboty i ostro za siebie. Nie ma lipy ;) Witaminki są, koksy też, więc spokojnie można zacząć się rozbiegowywać ;) ...

WALKA TRWA!
środa, 23 listopada 2011

postheadericon Dylemat...

źródło: wikipedia.pl

Wczoraj, po kilku albo kilkunastu latach poszedłem do laryngologa. Generalnie wiedziałem co mi jest, ale musiałem się utwierdzić w przekonaniu i porozmawiać z kimś mądrym i obeznanym w temacie. Diagnoza była niemal natychmiastowa, więc teraz stanąłem przed dylematem, w którą stronę iść...

Zacznę może od początku... dawno, dawno temu, kiedy chodziłem do szkoły podstawowej podczas gry w piłkę oberwałem solidnie w nos, jakiś czas później jeszcze raz, lecz tym razem w "innych" okolicznościach i od tego momentu się zaczęło... Przestałem praktycznie oddychać jedną dziurką, którą zawsze miałem mocno zawaloną, co wiązało się i wiąże się nadal z ograniczoną "oddychalnością" a dosłownie mówiąc z wentylacją. To pewnie jest powód, dlaczego nie udało mi się osiągnąć eliminacji do IO w którymś tam roku ;) ale olać to... W każdym razie nie jest to nic przyjemnego, jak oddycha się jedną dziurką, chociaż jakoś do tego zdążyłem się przyzwyczaić... Jak zrobić, żeby było dobrze...?

...najlepiej zobrazuje to ten filmik :)


...no właśnie, młotek, dłuto, jakieś inne narzędzia, itp. itd. czyli jednym słowem masakra w nosie :) a co się z tym wiąże? Tydzień praktycznie wycięty z życiorysu = jakieś tampony w nosie, krew, śluz i inne badziewie wylatujące z kichawy + ból głowy i około 2 tygodnie bez trenowania :( Jest szansa, że załapałbym się jeszcze w tym roku na taki zabieg, chociaż nigdy nie wiadomo, czy NFZ nie wymyśli czegoś "mądrego" i nie odetnie dotacji na tego rodzaju zabiegi... Co w zamian za armagedon w nosie? Lepsza oddychalność, dotlenienie, komfort i zdrowie... Odpowiedź niby nasuwa się sama, ale muszę się jeszcze raz z tym spokojnie przespać.

wtorek, 22 listopada 2011

postheadericon Święte słowa Mistrza!

"...Jak jesteś przygotowany do przebiegnięcia 42 km to za mało na maraton, musisz być gotowy dać rade 44 km..."
- Haile GEBRSELASSIE
piątek, 18 listopada 2011

postheadericon Podsumowanie sezonu 2011

Sezon startowy 2011 uważam za zakończony... jaki był? Nie co inny niż zakładałem, ale nigdy nie trafi się w 100 z założeniami, więc i tak było tym razem. Mało startowałem, ale pobiegłem kilka naprawdę dobrych biegów, z których jestem zadowolony. Wystartowałem, co dawno mi się nie zdarzyło, w trzech maratonach i w ostatnim starcie, po 4 latach nabiegałem w końcu nowy rekord życiowy, co prawda daleki od założeń, ale cóż... siła wyższa. Sezon zacząłem od totalnie nieudanego startu w Półmaratonie Warszawskim, który niestety nie napawał mnie optymizmem przed dalszą częścią sezonu. Kolejno przebiegałem przez Wiedeń, gdzie pomimo kiepskiego wyniku, z którym się liczyłem, dobiegłem do Susza a może raczej dopłynąłem i dorowerowałem, po drodze zaliczając 3 maja doskonały, jak na moje możliwości start w Sztumie na niecałe 10km. Przed startem w trajlonie wystartowałem jeszcze co prawda na 10km w organizowanych przeze mnie zawodach w Kępinie, ale ten start można potraktować w zupełnie innych kategoriach a także w niedalekim Luzinie, zasilając charytatywną akcję. 11 czerwca zostałem w końcu triathlonistą pełną gębą, co bardzo mnie ucieszyło, gdyż naprawdę to świetny sport z których chciałbym wiązać ...przyszłość, ale... Po Suszu przyszły następne starty w zawodach. Była to... mila nurkowa, gdzie po raz pierwszy od niepamiętnych czasów pływałem w wodach Zatoki Gdańskiej :) W lipcu nastąpił... przełom, i postanowiłem odpuścić TRI w tym roku i przygotować się do startu w jesiennym maratonie. Z treningu pobiegłem dychę w Gdańsku, uzyskując przyzwoity wynik i połówkę w Gnieźnie, w której stosowałem kilka "psychologicznych" trików i się udało... 3 tygodnie później w Eindhoven zaliczyłem bardzo nieudany start, ale co najważniejsze wyciągnąłem z niego konsekwencje i wnioski a zaprocentowało to 30 października we Frankfurcie... i na tym skończyłem ten jakże ciekawy i zróżnicowany sezon.
Jaki będzie kolejny... równie dziwny i zakręcony, szczególnie po wczorajszej decyzji i pomyśle, ale cóż, kto mnie zna, wie że moje motto to No Risk - No Fun i do przodu :)
Na dzień dzisiejszy wpłaciłem wpisowe na półmaraton w Berlinie 1 kwietnia oraz zabukowany hotel oraz na maraton w Tromso, gdzie wystartuję 30 czerwca z planem ataku na 2:30, czy się uda tego nie wie nikt, ale wierzę, że bogowie północnych ziem pomogą mi tak samo, jak na Wolinie, gdzie wygrałem nie tak dawno Półmaraton o Róg Wikinga. Bieganie bieganiem, ale co z trajlonem? Nie byłbym sobą, jakbym czegoś szalonego nie wymyślił, więc wymyśliłem, że... wystartuję w Suszu, niestety nie na długim dystansie, gdyż w tym samym dniu organizuję Nocny Bieg Świętojański, ale jak się zepnę to powinienem zdążyć na sprint, który będzie rozgrywany 8 lipca :) Zobaczymy, co z tego wyjdzie... W międzyczasie przed maratonem chciałbym polecieć dychę w Stargardzie Szczecińskim, z dwóch prostych przyczyn. Raz, że dycha na tydzień przed maratonem to optymalny pomysł, a dwa że godzina startu to 21:00 a w Tromso start zaplanowano na 20:00 :) Jak wszystko dobrze wyjdzie, to może jeszcze wystartuje w Kołobrzegu na 15km w marcu i w GPX Sztumu w biegach przełajowych. Co z tego wyjdzie, zobaczymy. W dalszej części sezonu na tapecie będzie tri i mam nadzieję, że to będzie Borówno i 1/2IM. Teoretycznie od lipca do września zdążę się jako tak przygotować a jeżeli do wody wejdę za chwilę to zostanie mi tylko przypomnienie jak się pływa przez okres lipca i sierpnia, więc powinno być OK. Po Borównie zostanie 8 tygodni do Frankfurtu... a że Iwona chce tam pobiec maraton, nie pozostaje mi nic innego, jak i tam wystartować :) Mam nadzieję, że zdrowie i czas pozwoli na przygotowania i będę mógł przyszły sezon zaliczyć do bardziej udanych, niż obecny... Takie są teoretyczne plany startowe na 2012 rok :)

Podsumowując sezon startowy zapominałem dodać, że zająłem 33 miejsce w rankingu najlepszych polskich maratończyków w 2011 roku

"...Nie ważne, jaki czeka trud, bo końcem będzie chwała..."
czwartek, 17 listopada 2011

postheadericon MOI PODOPIECZNI

11 listopada kilku moich podopiecznych startowało w Biegach Niepodległości, zakańczając tym samym sezon startowy w tym roku i z czystym sumieniem rozpoczynając okres roztrenowania. Kilku chłopaków osiągnęło naprawdę fajne wyniki, co motywuje mnie jako trenera oraz zawodników do dalszej pracy i obierania nowych planów na 2012 rok. Najbardziej cieszy mnie wynik Maćka, którego szczerze mówiąc się nie spodziewałem, a wynik 44:22 na mecie zrobił na mnie niemałe wrażenie, za co należą się Maćkowi wielkie brawa i gratulacje. Szkoda, że starty w jesiennych maratonach nie wyszły, jak planowaliśmy, ale z wrocławskim słońcem mało kto, jeżeli ktoś w ogóle, wygrał... 
Z pozostałej ekipy Czarek i Piotr również pobiegli swoje życiówki, Czarkowi zabrakło 2 sekund do złamania bariery 45 minut a Piter pobiegł 45:52, co cieszy szczególnie, gdyż przez kilka ładnych miesięcy był wyłączony z treningu przez kontuzję mięśnia brzuchatego łydki. W tym samym biegu startował również Tomek, którego startem docelowym w tej połowie roku będzie Półmaraton Św. Mikołajów i z dużym zapasem nabiegał wynik niewiele gorszy od swojego PB. Jak sam mówił, gdyby przycisnął, legitymowałby się nową życiówką. Kolejny Piter, z którym konsultujemy treningi nabiegał mega kosmiczny czas i na mecie zameldował się po 40 minutach i 52 sekundach, nadmienić muszę, że 30 października z Frankfurtu przywiózł nowy rekord, więc sprawdza się teza, że na 2 tygodnie po maratonie można polecieć bardzo dobrze dychę.
Ja niestety nie startowałem, gdyż zajęty byłem organizacją Biegu Niepodległości w Gdyni, ale za to dziś puściłem zgłoszenie i przelałem wpisowe na Maraton w Tromso.

WALKA TRWA!

postheadericon Gdynia biega!


Jako ciekawostkę podaję ranking największych biegów ulicznych w Polsce, sporządzony przez znajomego biegacza - Krzyśka Bartkiewicza:

Warszawa 10km, data 2.10.2011 - 8481 sklasyfikowanych
Warszawa 10km, data 11.11.2011 - 6135 sklasyfikowanych
Warszawa półmaraton, data 27.03.2011 - 4698 sklasyfikowanych
Poznań maraton, data16.10.2011 - 4619 sklasyfikowanych
Warszawa maraton, data 25.09.2011 - 40621 sklasyfikowanych
Poznań półmaraton, data 3.04.2011 - 3500 sklasyfikowanych
Kraków maraton, data 17.04.2011 - 3199 sklasyfikowanych
Wrocław maraton, data 11.09.2011 - 2773 sklasyfikowanych
Piła półmaraton, data 4.09.2011 - 2113 sklasyfikowanych
Gdynia 10km, data 11.11.2011 - 1858 sklasyfikowanych
Grodzisk półmaraton, data 12.06.2011 - 1698 sklasyfikowanych
Poznań 10km, data 19.03.2011 - 1433 sklasyfikowanych
Rudawa półmaraton, data 12.06.2011 - 1398 sklasyfikowanych
Sobótka półmaraton, data 26.03.2011 - 1200 sklasyfikowanych
Gdynia 10km, data 18.06.2011 - 1077 sklasyfikowanych
Gdańsk (Westerplatte) 10km, data 3.09.2011 - 1176 sklasyfikowanych 
 
...nie chcę zapeszać, ale powolutku rośniemy w siłę :) 
niedziela, 13 listopada 2011

postheadericon Jesienny Bieg Niepodległości - Gdynia, 11.11.11

Kolejny sezon biegów ulicznych w Gdyni przeszedł do historii, co bardzo cieszy. Jesienny Bieg Niepodległości, który organizowaliśmy z chłopakami, zakończył cykl GPX Gdyni w Biegach Ulicznych 2011 i jednocześnie rozpoczął przygotowania do nowego, bardziej wymagającego sezonu biegowego, w którym wracamy do organizacji czterech imprez.

Skupmy się jednak na Biegu Niepodległości, który ukończyło 1857 zawodników a jeżeli dodać do tego dzieciaki, w liczbie grubo ponad 500 sztuk i nordic walkerów, to uzbiera się nam niezła sumka, a to powoduje, że jest co robić.
Przygotowania do biegu rozpoczęły się już dawno, gdyż zorganizować taką imprezę wcale łatwo nie jest, chociaż niektórzy tak właśnie myślą. Największe problemy, ale to chyba norma, były nie po stronie organizacyjnej ale po stronie... zawodniczej, czyli osobowej, co niestety jest bardzo irytujące i delikatnie mówiąc wkurzające, bo człowiek zamiast pracować i skupiać się na zadaniach natury organizacyjnej, a mam tu na myśli załatwianie miliona spraw, skupia się na odbieraniu setek telefonów i odpisywaniu na setki maili zdegustowanych malkontentów, którzy często wykazują się poziomem inteligencji pantofelka albo ameby, chociaż nie wiem, czy nie obrażam w tym momencie tych jakże sympatycznych zwierzątek. Usłyszałem np. że
 
- za granicą jest inaczej, tam zapisy trwają do ostatniego "klienta"
- osoba telefonująca, powie wszystkim znajomym i napisze na forum, żeby nie startowali w Gdyni
- nie promujemy biegania
- nie promujemy sportu
- to skandal, co się w Gdyni wyrabia
- osoba poda to, co my wyrabiamy do mediów
- napisze skargę do "odpowiednich" osób
...itp. itd.

...tak, że sami widzicie, co się w świecie biegowym dzieje. Szkoda gadać. Najlepsze jest to, że 99% maruderów poprawnie wypełniła formularz zgłoszeniowy, akceptując przy tym regulamin a później mają pretensje... nie do siebie, ale do nas :) Polska!!!

Wracając ponownie do samego Biegu Niepodległości. Pomijając, że taki bieg organizuje się dożo dużo wcześniej, sama robota zaczęła się w środę, kiedy na parkingu zaczęto stawiać halę namiotową (900m2) a od czwartku odpaliliśmy biuro zawodów na stadionie miejskim, by biegacze w piątek nie przychodzili - chociaż i tak przyszli - na przysłowiową "za pięć dwunasta". W czasie, kiedy ruszałem z biurem, chłopaki od rana rana rana zwozili barierki i inne klamoty, które były niezbędne przy organizacji całej infrastruktury zawodów, a było tego sporooooooooo. W sumie w czwartek skończyliśmy robotę około 22, a w piątek "ekipa techniczna" zaczęła tworzyć miasteczko i trasę od 5 rano... żeby o 10:00 odpalić biuro zawodów i zacząć wielkie przedsięwzięcie o nazwie Jesienny Bieg Niepodległości:) 


O 12:00 ruszyli zawodnicy biorący udział w Nordic Walking, chwilę po nich dzieciaki ze szkół podstawowych, gimnazjaliści i uczniowie szkół ponadgimnazjalnych... w sumie ponad 700 osób!!! a to dopiero początek... Sędziowie i chłopaki na trasie uwijali się ile mogli, żeby odeprzeć ataki spacerowiczów, rodziców, trenerów i kibiców, którzy niestety za nic mieli bezpieczeństwo i komfort biegających zawodników, w tym swoich podopiecznych i tłumnie wchodzili na trasę... odpowiedzi typu "daj pan zrobić zdjęcie, tam biegnie moja córka" wykrzykiwane przez tatusia stojącego na środku trasy to normalka... może na drugi raz należało będzie zamontować "elektrycznego pastucha", gdyż niestety na nasze polskie społeczeństwo grzeczne słowa i barierki ochraniające nie mają zbyt pozytywnego wpływu... Cóż, jedni rzucają kamieniami w policję, inni  blokują ulice, jeszcze inni zatwierdzają stroje narodowe bez orzełka na piersi a inni są "świętymi krowami" i niestety uporczywie przeszkadzają w organizacji imprez sportowych... Coś czuję, że polecą na mnie gromy... ale kochani biegacze... czy nie wkurza Was, jak ktoś wtarabania się wam na trasę biegową, gdy ostatkiem tchu zdążacie w kierunku mety? Jest takie przysłowie "nie czyń drugiemu, co tobie nie miłe" i kropka ba i wykrzyknik a nawet trzy !!! Dzieci biegały, dorośli odbierali numery startowe, generalnie byli grzeczni ale kilka osób chodziło za mną pół dnia i marudzili, żebym ich zapisał, bo chcą, bardzo, bardzo, bardzo chcą a nawet mocniej niż bardzo bardzo bardzo chcą i tego usilnie pragną... ciekawe? Jakby chcieli tak bardzooooooo mocnooooooooooo to zgłosiliby się wcześniej? Czyż nie? Ja do przyszłorocznych startów w Berlinie (1/2 M) zgłosiłem się już jakiś tydzień temu, zapłaciłem wpisowe, zabukowałem hotel. Na start do Maratonu w Tromso co prawda jeszcze się nie zgłosiłem, ale to z innych przyczyn, ale hotel mam zaklepany od miesiąca. Dlaczego? Bo chcę tam wystartować, potrafię się zdyscyplinować i zorganizować. Przepraszam bardzo, jeszcze raz powtórzę - 2 1 3 4 osoby (dwa tysiące sto trzydzieści cztery osoby) poprawnie wypełniły formularz zgłoszeniowy i zapłaciły wpisowe o wysokości 10 złotych. Można? Można! Zapomniałem napisać o jeszcze jednej sprawie. Zgodnie z regulaminem - generalnie żeby zdyscyplinować biegaczy - założyliśmy, że do biegu można zgłaszać się do 28.10 i do tego czasu kasa musi być na naszym koncie. Proste i czytelne. Jeżeli jednak, ktoś przeleje kasę po terminie musi liczyć się z dopłatą w wysokości 90 złotych. To było, jest i będzie w regulaminie imprezy, który KAŻDY chcący wystartować akceptuje, przyjmuje do wiadomości, zapoznaje się z jego treścią itp. itd. jak nie akceptuje, to może wystartować w Warszawie, Koziej Wólce, na Malediwach czy w Dzierzgoniu. Jego sprawa, ale... jak ktoś akceptuje to... "widziały gały co brały" - po raz któryś to powtarzam, ale... jak ktoś dzwoni i pisze i robi aferę wyzywając od bandytów i złodziei, że jakim prawem, że to skandal, oszustwo.... ludzie proszę... bądźcie poważni i nie róbcie z siebie idiotów :) Jestem jeszcze ciekaw, ile osób robi taką samą awanturę bankowi, jak dostają karne odsetki... założę się, że w tym momencie nie ma sytuacji typu "nie mam internetu, nie mogłem przelać pieniędzy" ale ze stu złotówką w zębach co sił w nogach lecą do banku i znając życie jeszcze z wielką bombonierką i paczką kawy w kieszeni dla pani w okienku... Tak więc biuro działa, dziewczyny uwijają się, jak w ukropie i pomagają ile mogą, żeby wszystko działało jak należy, ale... są osoby które twierdzą, że mogłyby to robić szybciej, sprawniej, żwawiej i w ogóle lepiej... i swoim marudzeniem sprawiają, że nasze dziewczyny w biurze łapią delikatnie mówiąc "wnerwa" i są lekko nie uprzejme, zresztą nie ma się co im dziwić... Biuro pracuje teoretycznie do 14:30 a praktycznie skończyło prace kilka minut przed 15. Dlaczego? Bo lepiej jest przyjść na chwilę przed końcem pracy po odbiór numeru, niż dzień wcześniej lub w dniu zawodów lecz godzinę, dwie, trzy wcześniej... a najśmieszniejsze jest to, że każdy wie jak to jest na chwilę przed godziną "W"... Polska!!!
 

 ...15:00 ludziska poustawiali się na starcie honorowym, armata wystrzeliła i poszli ... niespełna 2 000 osób, co naprawdę zrobiło wrażenie.
 
Start ostry zaplanowaliśmy na 15:15:15 ;) i tak też się stało, ale... znów pomarudzę :) oczywiście gro osób nie poustawiało się w swoich strefach startowych, stwarzając dyskomfort i niebezpieczeństwo dla innych i dla samych siebie, tak że cóż... ile można im truć i prosić. Przecież to nie zgodne z konstytucją, prawem, dobrym smakiem, gustem coś komuś nakazać ... HMMM..... ale o tym już kiedyś było, więc nie chce mi się powtarzać............. a może warto :) więc zapraszam TU


Wiara wystartowała i można było... odetchnąć? Chyba nie... biuro trzeba było ogarnąć, ludzie na trasie w gotowości bojowej do kwadratu, ekipa champion chip nakręcona na maxa, wszyscy pospinani i czujni, dziewczyny na punkcie żywieniowym czekały w gotowości, ekipa od medali podobnie... stan podwyższonej gotowości bojowej... a biegacze zwiedzali Gdynię ;) Nie będę opisywał samego biegu, bo za dużo nie widziałem. Stałem na mecie i czekaliśmy wszyscy na pojawienie się tłumu biegaczy, który w liczbie niespełna dwóch tysięcy hasał po trasie...
 
Jako pierwsi wyłonili się Marcin Chabowski i Radek Dudycz, z których zwycięzcom został Marcin a dwie sekundy po nim finiszował Radek.
 
Po przybiegnięciu chłopaków zaczęło się...  wbieganie kolejnych biegaczy, którzy wbiegali i wbiegali i wbiegali.................................  i nawet sprawnie to szło. Na końcu leja każdy dostawał flaszkę wody i medal. Oczywiście znalazł się jeden pan, który przeskoczył przez taśmy, omijając skutecznie punkt z wodą i z medalami i... zaczął kręcić aferę, że nie dostał medalu!!! cóż... zdarzają się i tacy :) Żeby nie było tak różowo, to zawiódł depozyt, niestety pomimo przerzucenia sporych sił ludzkich (w sumie pracowało tam 12 osób - proszę nie myśleć, że to wolontariusze...) biegacze musieli czekać w długiej kolejce... i to jest główny punkt do poprawy na przyszłych imprezach.
 (foto M.Lulewicz)
Co się działo dalej... wręczenia, dekoracje i znów niestety popis biegaczy, którzy wpychali się na chama, delikatnie mówiąc do stołu wręczeń i wyrywali Iwonie i mi wyniki zawodów, nie pozwalając normalnie pracować, czym sami pod sobą kopali dołek, gdyż... to wszystko trwało dłużej. Argumenty - spieszy mi się, mam pociąg do Szczecina... sprawdziłem, pan mieszka w Chojnicach i biega w kategorii M70... ładnie tak kłamać?, chyba żeby to rozumieć, że pociąg docelowo jedzie do Szczecina przez Chojnice... cóż, jak zwał tak zwał... ale po raz kolejny wychodzi na to, kto robi największe afery i stwarza niepotrzebne problemy, a wystarczyło grzecznie poczekać... Dyrekcja i przedstawiciele Urzędu Miasta wręczali puchary i trofea a obsługa techniczna... zwijała cały bałagan do późnych godzin wieczornych, nocnych... ale to jeszcze nie koniec :) Ktoś musiał napisać komunikat z imprezy, rozesłać go do mediów, pościągać zdjęcia itp... a od poniedziałku... cd. porządków po imprezie :) czyli... opisywanie faktur, odpowiadanie na tony maili, telefony i takie tam ;)

Tak w telegraficznym skrócie wygląda organizacja imprezy sportowej... ale, wracając jeszcze do drobnych kosztów, podkreślając hasła opłaty startowej, pakietów itp. Wiadomo, że jak coś jest za darmo, to jest fajnie i miło... jeden przykład: do Biegu Głównego zgłosiło się 2 134 osoby, wystartowało / ukończyło 1 887, tyle chyba wedle danych z dzisiejszego maila, z małą korektą wyników, czyli 247 osoby nie odebrały pakietów. Co by było, jakby nie było wpisowego, chociaż w naszym przypadku - jednostka budżetowa urzędu miasta, to nie ma znaczenia, ale... 247 osoby nie odebrały pakietu x koszt medalu ~10 zł + koszt numeru startowego ~~ 1zł + koszt herbaty + koszt flaszki wody... = ... średnia krajowa ;) ... a myślę, że dużo więcej...

Podsumowując... to były naprawdę dobrze zorganizowane zawody  a moje słowa krytyki skierowane do biegaczy, z którymi przecież sam się utożsamiam, będąc cały czas czynnym zawodnikiem, są jak najbardziej uzasadnione i w ani jednym procencie nie mijają się z prawdą. Pisząc na forach biegowych w temacie organizacji imprez napiszę i tu, jeżeli ktoś chciałby popracować na naszych imprezach, zarówno biegowych, jak i rowerowych czy innego rodzaju i zobaczyć, jak to działa od środka - zapraszamy :) 

sobota, 12 listopada 2011

postheadericon Piłsudski byłby z was... "dumny"...

11 listopada zawsze kojarzyło mi się ze świętem, Świętem Niepodległości, historią naszego kraju, barwami narodowymi, paradami i bieganiem. Jest tak też i dziś, gdyż odkąd pracuję w GOSiRze to zamiast startować 11.11 w Jesiennym Biegu Niepodległości, współtworzę go i dopieszczam, by biegaczom startowało się jak najbardziej przyjaźnie w naszej wspólnej, niepodległościowej imprezie. Jednym c celi tego biegu, jest powrót do historii i w sposób biegowy, sportowy uczczenie tego jakże ważnego dla nas Polaków święta. To, co miało miejsce 11.11 i w okolicach tego dnia jednak przeszło moje najśmielsze oczekiwania... brak mi słów na niektóre wydarzenia i mogę śmiało powiedzieć, że Piłsudski byłby z "was dumny"... Będąc zaabsorbowany pracą przy biegu, do dziś szczątkowo dysponowałem wiedzą na temat tego, co się działo ale dziś po obejrzeniu sporej dawki informacji w TV, przeczytaniu wielu relacji na różnych portalach, serce mi się kraje i nie potrafię ogarnąć tego, jak zdebilizowało się społeczeństwo. Chyba mnie ma słowa zdebilizować się w słowniku, bo widzę podkreślenie na czerwono, ale takie słowo przychodzi mi na myśl, jako pierwsze. Zacznijmy od ...piłki nożnej. To, że nasze "orły" nie potrafią grać w piłkę, wiadomo od dawna, może się starają ale im nie wychodzi, nie wnikam, ale to co "pzpn" - nie wiem, jak mam ten skrót w najmniej delikatny sposób rozszyfrować - zrobiło, nie mieści mi się w mojej 31 letniej głowie... Drużyna narodowa gra z logiem jakieś organizacji, zamiast z herbem narodowym, orłem, godłem, które jest świętym symbolem, za który ludzie oddawali życie, symbolem mówiącym o przynależności narodowej. Sam często startuję z orzełkiem na piersi biorąc udział w międzynarodowych imprezach, nie zawsze, ale zazwyczaj. Nie mogę pojąć jak ludzie typu Grzegorz Lato, piłkarz legenda mogły dopuścić do takiego sprofanowania stroju narodowego - reprezentacyjnego. Logo pzpn zamiast godła narodowego? ... Panie Lato, co ty ..... na to? ... Szkoda, że stroje narodowe nie zostały w całości obrendowane logotypami sponsorów, przecież wtedy byłoby więcej kasy dla związku... czyż nie? Dziwi mnie też reakcja piłkarzy, ale może ja myślę innymi kategoriami. Może skórokopacze bali się mówić głośno na ten temat, albo nie mieli jaj żeby się postawić, szczególnie że mecz był rozgrywany w bezpośredniej bliskości narodowego święta... Nie wiem, co o tym myśleć. Pewnie mają głęboko w poważaniu to, jaki kraj reprezentują i w jaki sposób się utożsamiają z barwami narodowymi. Szkoda słów... i brak odwagi moralnej i cywilnej, by się w tym temacie postawić, brak poszanowania historii i tradycji naszego kraju, w którym jeszcze nie tak dawno  barwy narodowe i orzeł w koronie były niszczone, zabraniane, za noszenie których groziła śmierć... Piłsudski byłby z "was dumny"... 
Kolejna "akcja" i Marsz Niepodległości w stolicy. Manifestacja i kontrmanifestacja. Przemarsz i blokada. Lewo i Prawo, poradnik walki z policją, przepis na koktajle Mołotowa, porady, jak uniknąć odpowiedzialności prawnej za popełnione czyny, jak dobrze zasłonić twarz, żeby nie dać się nagrać na monitoring, posiłki z Niemiec i innych krajów Europy... abo w tak patriotyczny sposób MANIFESTOWAĆ SWOJĄ PRZYNALEŻNOŚĆ NARODOWĄ W TYM DNIU!!! Czy za taki kraj walczyli nasi przodkowie? Czy ginęli za to by bandy zwyrodniałych idiotów, zakompleksionych debili w tym najważniejszym dla kraju święcie ganiali się po mieście z pałkami w rękach? Tak pokazuje się swój szacunek dla dziadów, ojców? Może to nowoczesny sposób rekonstrukcji dawnych wydarzeń, morze komuś popierdoliło się we łbach i myślą, że oni są ZA a tamci są PRZECIW i jak w latach walk o niepodległość muszą się bić, podpalać samochody, bić niewinnych ludzi i demolować miasto a po wszystkim przerzucać się przed telewizorem odpowiedzialnością?  Tak my tej naszej Polski nie zbudujemy.... nie tędy panowie i panie... Nie wiem, co o tym myśleć... Piłsudski byłby zapewne z was bardzo dumny, tak jak wasi ojcowie, którzy ginęli byście teraz mogli napierdalać się kamieniami w mieście świętując niepodległość naszej Ojczyzny. Przepraszam za te dwa wulgaryzmy, ale lekko się zbulwersowałem... 


"Polacy są narodem idiotów" - Józef Piłsudski
środa, 9 listopada 2011

postheadericon Konferencja szkoleniowa organizatorów imprez biegowych PSB Biegi

Tradycyjnie, jak co roku uczestniczyłem w konferencji szkoleniowej organizatorów imprez biegowych, której organizatorem jest Polskie Stowarzyszenie Biegów, którego jestem członkiem. W tym roku konferencja miała miejsce na samym końcu świata, no może prawie ;) bo w Rytrze, czyli kawałek za Nowym Sączem. Tam mnie jeszcze nie było, więc szczególnie chciałem tam pojechać i udało się. Do Rytra jechaliśmy wraz z Groszkiem, kumplem z roboty, jako służbowa delegacja z firmy, więc wyjazd zapowiadał się bardzo sympatycznie. 
 Wyjechaliśmy w czwartek w nocy i do pokonania mieliśmy około 750km...  jechało się nie za ciekawie, gdyż polskie drogi nie są rewelacyjnie rewelacyjne a na dodatek do tego wszystkiego cały czas była mgła, która skutecznie utrudniała jazdę. Hołek prowadził nas przez jakieś pipidówy, które w nocy przypominały koniec świata, ale nie wiem czemu lubię jazdę po takich drogach. Kilka razy obiły mi się o uszy miejscowości, które znałem z czasów BnO, co przypominało mi, że kiedyś dawno, dawno temu ścigałem się w tych okolicach.
Na miejsce przyjechaliśmy bardzo wcześnie, kiedy było ciemno i po krótkiej drzemce w samochodzie, przebraliśmy się i ruszyliśmy w góry... Plan był prosty, idziemy czerwonym szlakiem w stronę schroniska "Cyrla", gdzie jemy śniadanie a następnie spadamy w dół, do samochodu i idziemy zabukować się w hotelu.
Oczywiście plan planem a rzeczywistość okazała się zupełnie inna, szlak zgubiliśmy i szliśmy jakąś wyschniętą rzeczką, która skończyła się i musieliśmy ciąć przez haszcze, co przypomniało mi dawne orientalistyczne czasy... było super. Pogoda była piękna, słoneczko, wiaterek, trochę chłodno, ale aura idealnie nastrajała i powodowała, że pomimo wczesnych godzin porannych, szło się fantastycznie.
 kijki do Nordic Walkingu przydały się podczas spaceru

 schronisko


Na miejscu udaliśmy się na śniadanko, tradycyjnie jajecznica, herbatka z cytryną i chlebek, jednym słowem pychotka!

śniadanko :) 
Po śniadanku ruszyliśmy dalej, czerwonym szlakiem, a następnie niebieskim i żółtym. Było rewelacyjnie, można było odstresować się i odpocząć od codzienności.
 szlak partyzancki
 uwaga, nie wiadomo co ;)
 Makowica - 948mnpm
 nie wiem co to jest, ale fajnie ktoś ułożył te kamlotki na sobie

zamczysko
Po naszym krótkim spacerku udaliśmy się do auta i skierowaliśmy się do hotelu - Perła Południa, gdzie nocowaliśmy i gdzie odbywała się konferencja.
Zalogowaliśmy się w hotelu i zajęliśmy się służbowymi sprawami, których tematem były biegowe rozważania na tematy organizacji biegów ulicznych. Poruszane tematy dotyczyły projektu kalendarza imprez, kwestii ubezpieczeń, poszukiwania patronów medialnych na imprezy a także o problemach, które najczęściej występują na naszych imprezach. Prezes Henryk Paskal zaprezentował również prezentację dotyczącą analizę biegów ulicznych w 2011 roku, która pokazywała procentowo i liczbowo ile osób biega, jakie są proporcje kobiet i mężczyzn w biegach ulicznych oraz w jaki sposób biegacze najczęściej rejestrują się na organizowanych przez nas eventach.
 rogasiowy szlak
 paśnik, w którym kiedyś buszował Rogaś z doliny Roztoki ;) ;) ;)



W kolejnym dniu poruszane były inne problemy i sprawy a pozostałe firmy, wiodące prym w świecie biegów ulicznych prezentowały swoje oferty. Prezentacje swoje prowadził min. Sebastian Kosobudzki z Wikos Sport, który zaprezentował bardzo ciekawe i korzystne oferty dotyczące trofeów sportowych i okazjonalnych koszulek, zazwyczaj dodawanych do pakietów startowych. Swoje 5 minut mieli również goście z Czech, organizatorzy Maratonu w Pradze, gość specjalny z Australii organizujący bieg na Górę Kościuszki i kilka innych firm. W wolnym czasie, kiedy zorganizowane były zawody w biegu na 3 i 10km, wyskoczyliśmy z Groszkiem na may rekonesans w góry :) W zawodach nie startowałem, gdyż stan mojego achillesa i dwugłowego uda nie pozwalał na szybkie i mocne bieganie. 


 
Puściliśmy się żółtym szlakiem, następnie czerwony, oraz po części rogasiowym na deser atakując Radziejową, czyli górę wznoszącą się 1266mnpm.
 z tej wieży rozpościera się piękny widok na okoliczne góry i lasy

 ...ale trzeba było pierwej na nią wleźć ;)
 Suchy na wieży ;)
Pogodę a przede wszystkim porę roku można było nazwać... LIPCOPAD :)
 Rogasiowy Szlak
Groszek
Po naszej krótkiej przechadzce wróciliśmy na obiad i na dalszą część konferencji. Tu nastąpiła miła niespodziewanka i Prezes przedstawił gościa specjalnego, którym był Heniu Szost, najlepszy polski maratończyk, który w tym roku nabiegał 2:09:39, czyli drugi wynik w historii polskiego maratonu.
Po zakończeniu popołudniowej części konferencji miała miejsce uroczysta kolacja w prawdziwej góralskiej knajpie, z góralską orkiestrą i przepysznym jedzeniem.



W niedzielę podsumowaliśmy przebieg konferencji i po obiedzie udaliśmy się w drogę do ... chciałoby się napisać do domu, ale po drodze trzeba było jeszcze załatwić kilka spraw i interesów, więc udaliśmy się do Torunia, gdzie przenocował nas Michał Walczewski, admin największego i najlepszego polskiego portalu biegowego MwratonyPolskie.pl, prywatnie mój dobry kumpel a służbowo partner w interesach. Rano, po śniadaniu spotkaliśmy się jeszcze z chłopakami z STS Timing, czyli popularnie mówiąc z ChampionChipami, gdzie ustaliliśmy najważniejsze sprawy na przyszły rok. Powiem, że bardzo owocnie ;)

Podsumowując... był to bardzo owocny wyjazd, zarówno pod względem służbowym, jak i turystycznym. Buisnesowe interesy załatwione jak trzeba, dawne kontakty odnowione, firma dobrze zaprezentowana, więc tylko się cieszyć :)






Mój profil na FACEBOOKU

Twój osobisty trener...

Szukasz pomocy w sprawach treningu biegowego?
Nie wiesz, jak zacząć, jak poprawić swoje rekordy życiowe, każdy trening staje się monotonny, nudny a czasy w kolejnych zawodach nie poprawiają się?

Może jesteś początkującym biegaczem i nie wiesz od czego zacząć?

Dobrze trafiłeś!
Napisz do mnie

TEST BIEGOWY

Jeżeli nie wiesz jak trenować, natłok informacji o strefach HR, HRmax, HRR, VO2max itp powoduje u Ciebie ból i zawroty głowy a sport tester wciąż piszczy i świeci podając co chwilę sprzeczne informacje, pomyśl nad wykonaniem profesjonalnego TESTU BIEGOWEGO mającego na celu dokładne wyznaczenie "zakresów treningowych" w oparciu o pomiar zakwaszenia i tętna.

Jestem do dyspozycji i czekam na kontakt!
z nimi współpracuję...