czwartek, 20 października 2011

postheadericon Frankfurt Marathon

Wracając z Eindhoven jeszcze w samochodzie sprawdziłem, czy otwarta jest jeszcze lista zapisów na maraton we Frankfurcie, który odbędzie się w niedzielę, 30 października... czyli za chwilę. W sumie to teoretycznie miałem tam jechać, znaczy się zastanawiałem się ;) gdyż kolega miał miejsce w hotelu i proponował mi wyjazd, jeszcze kiedyś gdybaliśmy nad "pacemakerowaniem" ale ze względu na koszta (podróż, hotel, żarcie) zrezygnowałem z planu wyjazdu. Po powrocie do Polski z nieudanego, chciałem napisać zas****** startu w Eindhoven ;) wpadłem na genialny pomysł. Postanowiłem zadzwonić do kumpla z Poznania, który się na ten maraton wybiera. Jeżeli jechałby samochodem i miałby wolne miejsce... zabrałbym się, jednak miałem nadzieję, że Piotr będzie leciał samolotem, wtedy zostałbym w domu. W drodze do pracy wykonałem telefon... "Piter, czym jedziesz do Frankfurtu i pewnie lecisz samolotem..." Okazało się jednak, że jest wolne miejsce w samochodzie, więc będę musiał tylko podjechać do Poznania. Ok, jedno załatwione... Kiedy doszedłem do biura, odpaliłem kompa i... przelałem wpisowe :) Kolejnym krokiem był hotel. Okazało się, że Krzysiek ma komplet, ale mógłbym za pomocą karimaty i śpiwora zawaletować na podłodze. Ok, ale... tu po raz kolejny okazało się, że biegacze to fajna załoga i z pomocą przyszedł mi forumowy kolega Buddy, który w tym czasie będzie we Frankfurcie na projekcie i może mnie legalnie przekimać w hotelu na wygodnym wyrku w cywilizowanych warunkach :) Wszystko jakoś złożyło się do kupy w jedną logiczną całość... Może to Opatrzność czuwa...? Może to nie przypadek? Może tak miało być? Tego nie wie nikt...
Nie pozostało mi więc nic innego, jak pomyśleć o treningu. W tygodniu po starcie pobiegałem w czwartek, sobotę i niedzielę. Było OK, mięśniowo czułem się świetnie i noga strasznie się kręciła, musiałem się hamować, ale zaczął niestety pobolewać mnie achilles :( który dał mi znać szczególnie po poniedziałkowej sile biegowej. Na wtorek miałem zaplanowany ciągły, 12km po 3'45, zrobiłem tylko dychę bo kiepsko się czułem. Tętno miałem podwyższone, średnie wyszło 178 a mleczany tez lekko poszły w górę - 2,7mmol/l. Pewnie spowodowane było to, że znów szalałem i szarpałem, co prawda dycha wyszła w 37:27 ale kilka km było za szybko... achilles dalej pobolewał, więc w ruch poszły masaże z lodu i wcierki... zmęczenie materiału... Dziś mam nadzieję, że będzie ok. Zaplanowane mam 800 setki, całe szczęście, że spokojnie, bez szaleństwa, bo po 2'40, ale na 200m przerwach... mam nadzieję, że się przewentyluję, achilles odpuści i będę się czuł coraz lepiej. 

Cóż... szoł mast goł on i do przodu!

...wczoraj dowiedziałem się, że była opcja wystartowania bez opłaty startowej i to z boksu "ELITA"... ech...

Mój profil na FACEBOOKU

Twój osobisty trener...

Szukasz pomocy w sprawach treningu biegowego?
Nie wiesz, jak zacząć, jak poprawić swoje rekordy życiowe, każdy trening staje się monotonny, nudny a czasy w kolejnych zawodach nie poprawiają się?

Może jesteś początkującym biegaczem i nie wiesz od czego zacząć?

Dobrze trafiłeś!
Napisz do mnie

TEST BIEGOWY

Jeżeli nie wiesz jak trenować, natłok informacji o strefach HR, HRmax, HRR, VO2max itp powoduje u Ciebie ból i zawroty głowy a sport tester wciąż piszczy i świeci podając co chwilę sprzeczne informacje, pomyśl nad wykonaniem profesjonalnego TESTU BIEGOWEGO mającego na celu dokładne wyznaczenie "zakresów treningowych" w oparciu o pomiar zakwaszenia i tętna.

Jestem do dyspozycji i czekam na kontakt!
z nimi współpracuję...