czwartek, 4 sierpnia 2011

postheadericon kiedyś a dziś...

Jak było kiedyś, dawno, kilka, kilkanaście a nawet 20 kilka lat temu w świecie bez pulsometrów, butów z systemami i koszulek oddychających? Ostatnio na treningu przypomniało mi się, jak było kiedy zacząłem stawiać pierwsze sportowe kroki. Na początku 1987 rok, czyli sporo latek temu... sekcja żeglarska, ale gro zajęć rozgrywanych było w terenie, więc człowiek, dzieciak, musiał jakoś funkcjonować. Jadąc na obóz żeglarski (zimowy) do Jastrzębiej Góry dostałem z klubu (wypożyczono) mi dres, to było coś. Pamiętam, że był za duży, granatowy z nadrukiem na plecach YKS Stal Gdynia, lans pierwsza klasa. Każdy był zadowolony, że mógł w takim dresie się poruszać. Miał go trener, trenerka i wszyscy wokół. Na tym obozie sporo biegaliśmy po plaży, kazali nam biegać, więc nie lubiłem tej formy aktywności. Oczywiście nie miałem żadnych adidasów, miałem brązowe, sznurowane botki za kostkę, które były oczywiście skórzana i w tym się zasuwało, a co. Jak było chłodno, zakładało się kurtkę i jazda na trening. Trener miał stoper, oczywiście wskazówkowy i mierzył czas. Sympatyczne czasy. Jak było ciepło, biegaliśmy w trampkach, zwykłe trampki ze sklepu, jedne były za kostkę, pamiętam że miałem takie wypasione różowe i zasuwałem w nich wszędzie gdzie się dało, na lekcje wf-u, na podwórko kopać piłkę, na żaglówkę czy pobiegać z kumplami po podwórku.
Kolejne lata, czasy biegania i tu znów mnóstwo atrakcji. Np obóz zimowy w Gniewinie, miałem już jakieś buty do biegania, co prawda bez żadnych systemów i nie wiadomo czego, człowiek tylko słyszał o butach z poduszką powietrzną, oczywiście do tego dres kreszowy, najczęściej w dziwnych jaskrawych kolorach i zadowolony ganiał po polach. Pamiętam, że trener robił mapę, którą chyba odbijał na ksero, w każdym razie cały pic polegał na tym, że kredkami ją kolorowaliśmy, tak, kredkami. Nanosiliśmy na żółto pola, na niebiesko elementy wodne i na zielono krzaczory. Było wesoło, bo każda mapa była innego koloru i różnie bywało z odzwierciedleniem rzeczywistości.  Po zimie była wiosna i szał na korki piłkarskie. Dlaczego korki, bo były w każdym sklepie, miały dobry bieżnik, niezbędny w lesie. Tylko nieliczni mieli Silvy do orienteeringu. Korki były cool i co niektórzy raźno zasuwali w nich po ulicy, gubiąc po drodze gumowe elementy. Mieliśmy dederony i zwykłe kompasy z hali targowej, kupione od Rosjan. Był to "Sport 4" i inny model, którego nazwy nie pamiętam, ale wskazówka szalała jak by była pijana i ciężko było utrzymać zaplanowany kierunek biegu.

Kiedy na rynek wszedł Isostar, to był szał. Każdy lansował się z puszką, bidonem i charakterystyczną żółtą łyżeczką. Kiedy odżywka się skończyła a kończyła się szybko, bo zamiast robić napoje wyżeraliśmy łyżeczkami smaczny proszek, puszki były przerabiane na schowek na materiały niezbędne każdemu biegaczowi na orientację. Wkładało się do takiej puszki folię na mapę, na kartę startową, taśmę klejącą, sznurek, agrafki, długopis, kompas, nożyczki a samą puszkę obklejało różnymi naklejkami.
 

Opisy punktów rysowało się na karcie startowej, którą następnie wkładało się do foliowego worka, robiło we wszystkim dziurkę, wkładało sznurek i przywiązywało do ręki. Kolejnym hitem były zegarki... tu znalazłem zdjęcie jednego z najpopularniejszych na rynku maszyn do biegania w tamtych czasach... legenda i historia.
CASIO SDB-500 W, 30 międzyczasów, timer, alarm, każdy musiał mieć taki i wielu biegaczy jeszcze z nimi biega. To było to. Po biegu siadaliśmy w autokarze i sprawdzaliśmy międzyczasy a następnie nanosiliśmy je na mapę lub kartkę, bo następnego dnia znów trzeba było startować a zegarek pamiętał tylko 30 lapów. Czas płynął, wszystko ewoluowało. Wszedł coraz bardziej profesjonalny sprzęt, każdy biegał w Silvach, VJ-ach albo innych profesjonalnych butach, na ręku miał Moskwę (kompas) albo Silvę i można było śmigać. Fajnie biegało się w nocnych. To było wyzwanie. Pierwsze lampy były oczywiście własnej roboty. Żarówka i lampka od roweru, na plecach plecak z pojemnikiem na baterie bodajże R14 albo R20, które mieściły się w specjalnym pojemniku z radia i jazda do lasu. Co było widać... nie za dużo ;) ale było wesoło a ile to ważyło, nie wspomnę... Proponuję spróbować, załadować 8 bateryjek do plecaka, na głowę założyć 6 W żarówkę i pobiegać... Za jakiś czas baterie wyparły akumulatory, które były równie ciężkie, ale działały dłużej i można było pod nie podpiąć lepszą lampkę... nastała jasność. Ciekawe zabawy były z pomiarem tętna. Kończyliśmy trening, stawaliśmy jeden obok drugiego, przykładaliśmy palce w okolicy szyi, trener mówił "start" i zaczynał się pomiar... zazwyczaj wypadało 29 albo 30... tą wartość zapisywało się w dzienniczku. Nadszedł kiedyś dzień, gdy pojawiły się pulsometry, wielkie, kolubryny z 3 przyciskami marki Polar. Nikt nie wiedział, jak to działało, ale kilka sztuk było, więc trener decydował kto będzie z nim biegał i po treningu... trzeba było rysować wykres HR na papierze milimetrowym :) Był zabawa. Śmiesznie się też biegało w zimę, mało kto miał buty z jakimś lepszym protektorem, crossy biegało się w burtach do BnO i było git. Wracając jeszcze do ubiorów. Obowiązkowym atrybutem był bawełniany golf, pod którego zakładało się bawełnianą koszulkę, na górę zazwyczaj zakładaliśmy zwykłe ortaliony, ja miałem żółty adidasa... był świetny, w zgięciach pod łokciami zbierał się pot i po mocniejszym treningu można było go wylewać ciurkiem... Co do odżywek, kadra miała mineral i witaminy rozpuszczalne, nie kadra... colę, soki, nalewkę babuni... kto pamięta, jak fajnie skrzypiały korki od tego specyfiku, kiedy siedząc po północy u dziewczyn degustowaliśmy się smakiem nalewki, chowając się pod łóżkami przed trenerem... to było życie. O pomiarze HR czy dokładnej odległości nikt nie myślał. Na "Zakręcie" biegało się na słupkach drogowych, albo znakach na szosie (jak nie ma śniegu, to każdy stosuje ten sposób pomiaru) a na Reglach biegaliśmy wg znaczków na drzewach, które do dziś dnia się tam znajdują. Nie zapomnę nigdy jak kończyły się wycieczki biegowe... raz że ścigańskiem a dwa że wizytą w sklepie... obowiązkowo cola i czekolada a wieczorem...pizza i BnO...Kolejnym krokiem był system SportIdent, który wyparł karty startowe. Pojawiły się coraz bardziej dostępne pulsometry, oczywiście marki Polar, które oczywiście nie miały połączenia z komputerem (te najdroższe miały) i coraz częściej pojawiały się u biegaczy na nadgarstkach. Był taki sprytny program, nie pamiętam nazwy, ale jego autorem był Ermine z Breslau. Włączało się ten program, wpisywało czas trwania, i poszczególne wartości HR, które odczytywał pulsometr a zapisywane były one np. co 1 sekundę, 5 sekund, czy 60 sekund. Wyobraźcie sobie teraz ręczne wpisywanie na klawiaturze biegu np. na dystansie 42km... To były czasy... a teraz...Co jeszcze się zmieniło? Generalnie mentalne podejście zawodnika do treningu i zawodów. Teraz wręcz niewyobrażalne jest wyjście na trening, a tym bardziej na akcent bez... skarpetek kompresyjnych, butów pół startowych z milionem systemów, krótkimi getrami, koszulką oddychającą odprowadzającą pot i nie wiadomo co jeszcze na zewnątrz, do tego koniecznie pulsometr z ustawionymi alertami a co najważniejsze z tempomatem i GPSem, przed treningiem obowiązkowe Vitargo albo żel... :) Kiedyś było fajnie, ale z perspektywy czasu z pewnym sentymentem wspominam czasy, kiedy biegałem w zacerowanych adidasach, dresowych spodniach, które majtały się na wszystkie strony, ubrany miałem bawełniany t-shirt, golf a na wszystko ortalion, co najważniejsze w kieszeni landrynki, albo coś słodkiego :)
...tak mnie jakoś wzięło na wspomnienia ;)

Mój profil na FACEBOOKU

Twój osobisty trener...

Szukasz pomocy w sprawach treningu biegowego?
Nie wiesz, jak zacząć, jak poprawić swoje rekordy życiowe, każdy trening staje się monotonny, nudny a czasy w kolejnych zawodach nie poprawiają się?

Może jesteś początkującym biegaczem i nie wiesz od czego zacząć?

Dobrze trafiłeś!
Napisz do mnie

TEST BIEGOWY

Jeżeli nie wiesz jak trenować, natłok informacji o strefach HR, HRmax, HRR, VO2max itp powoduje u Ciebie ból i zawroty głowy a sport tester wciąż piszczy i świeci podając co chwilę sprzeczne informacje, pomyśl nad wykonaniem profesjonalnego TESTU BIEGOWEGO mającego na celu dokładne wyznaczenie "zakresów treningowych" w oparciu o pomiar zakwaszenia i tętna.

Jestem do dyspozycji i czekam na kontakt!
z nimi współpracuję...