sobota, 21 maja 2011

postheadericon hardcore musi być!

Jeszcze żyję i nawet mam siłę poruszać się i jako tako funkcjonować, chociaż lekko nie ma, cóż zostały 3 tygodnie do zawodów, więc zostało mi jeszcze półtora tygodnia ostrego trenowania a potem luzowanie i odpoczynek i regeneracja.

W ubiegłym tygodniu, po sobotniej 50-tce w niedzielę "startowaliśmy" z Iwoną w Crossie Grupy Trójmiasto, może słowo startowaliśmy nie jest dobrym słowem, bo było to bieganie bardziej na samopoczucie i HR, żeby nie przeholować. Trasa wiodła przez Trójmiejski Park Krajobrazowy i zaczynała się około 2km podbiegiem... więc było ciężko. Mężczyźni do pokonania mieli 2 pętle, czyli w sumie około 9,4km a kobiety jedną.
 
od lewej: Iwona, Ania która debiutowała w zawodach biegowych, ja, Bartek z Ignacym

 po 1 petli
po 2 pętli

Zawody ukończyłem na drugiej pozycji, przybiegając za Michałem Rolbieckim, a Iwona była 4-ta wśród pań. Na biegu starałem się skupiać nad prawidłową techniką i nie wychylaniem się po za "widełki" tzw. II zakresu intensywności. Nawet wyszło ;) Jedyna rzeczą, która znów mnie zaniepokoiła były powracające problemy z oddychaniem. Już na porannym treningu Polska Biega z Garnierem czułem, że znów coś jest nie tak. Brakowało mi "trzeciego" oddechu... :(  Na poniedziałkowym treningu na pływalni, wiosłowałem "do tyłu" męczyłem się strasznie, brakowało tlenu... więc zrezygnowałem z katowania się i ćwiczyłem technikę. wieczorkiem przetruchtałem kilka km w ramach akcji BiegamBoLubię i to było na tyle. 
We wtorek było już całkiem sympatycznie, popływałem wieczorem i wyszło w sumie około 2km, chociaż oddechowo bez rewelacji. To tyle luzu... Ostry trening (jak na mnie) zacząłem od środy. Od razu po pracy umówiłem się z Andrzejem na luźna dwudziestkę. Ruszyliśmy do lasu, było super, pogoda idealna do biegania, górki, las, klimat i doborowe towarzystwo. Z Andrzejem biega mi się bardzo dobrze, bo jest w końcu z kim pogadać o wszystkim, o starych wyjadaczach, o zawodach, treningu i różnych głupotach ;) Zrobiliśmy w sumie 20km po 4'29/km na średnim tętnie 154, czyli idealnie.
Czwartek i piątek miałem wolny w pracy, więc można było poszaleć. Plan był prosty, długi rower a wieczorem pływalnia i badania wydolnościowe jednego z moich podopiecznych Szymona a w między czasie musiałem zawieźć rower do serwisu, celem centrowania kół i wyregulowania przerzutek. Rower wyszedł całkiem sympatycznie, przykręciłem "lemondkę" i ruszyłem Szosą Piaśnicką... oczywiście dostawkę dokręciłem za wąsko i ledwo co utrzymywałem się na rowerze, ale cóż... nie miałem imbusów, żeby zmienić jej ustawienie, więc kręciłem ile mogłem. Pojechałem do Krokowej, następnie obrałem kierunek Puck i Połczyno. Oczywiście jechałem pod wiatr bo to chyba u nas jest standardem. Po dojechaniu do Połczyna skręciłem na Darżlubie i wiosłowałem pod taki wiatr, że ledwo co jechałem 20km/h, następnie odbiłem na Czarną Drogę i dojechałem do Wejherowa.
Całość wyszła w miarę spokojnie, patrząc jednak że sporo było pod górę i pod wiatr, to uważam że i tak dobrze mi poszło ;P
Średnia prędkość wyszła 25,3km/h a kadencja... 90 obrotów na minutę :) więc jest poprawa. Po całym treningu ostro bolał mnie zadek, ale to chyba normalne w początkach rowerowania. Po południu na pływalni doskonaliliśmy technikę i całość wyszła o dziwo 2,5km, sporo :) Po pływalni szybko na stadion i test biegowy, całe szczęście pogoda dopisała i wiatr ustał, więc mogliśmy spokojnie przeprowadzić badania, które nie wyszły za super, są braki w tlenie, więc niestety, Szymon będzie musiał jeszcze trochę polatać na niższych prędkościach :)
Piątek... tu zaplanowany miałem ciężki trening i pierwszą w życiu zakładkę triathlonową, czyli rower + bieg.
Pojechałem po moją maszynę do serwisu i ruszyłem na trening... plan był prosty > 30km na dwóch kółkach o 7km WB2BC... Jak wyszło...? 
Pojechałem na czarną drogę, następnie do 10km i wracałem, w domu zameldowałem się po 1:11 i 30,6km gdzie średnia wyszła 26,4km/h wbiegłem po schodach, narobiłem kupę hałasu, zostawiłem maszynę, przebrałem buty i wybiegłem z bloku... dziwne uczucie, nogi jak dwa kołki, słabe czucie i jakiś dziwny stan, ale cóż, trzeba się przyzwyczaić... postanowiłem pobiec do os. Fenikowskiego, wbiec do lasu i zrobić małą pętelkę, w czym 7km miało wyjść w II zakresie, wyszło w sumie 8km.
Pierwsze uczucie, jak pisałem - brak czucia, czucia prędkości, inny tonus mięśniowy i wszystko inne... najdziwniejszy był pierwszy km, patrząc, że wybiegłem z klatki, biegłem kawałek po chodniku wbiegając na ulicę po 1000m lekko się zdziwiłem, jak Garmin pokazał 3'02... Biegło się dziwnie, szczególnie że biegłem częściowo w lesie po górkach, leśnej drodze, szutrze chodniku... cały czas prędkości były ~3'40-50/km...
Cała ósemka, wyszła po 3'42/km na HRavg 173 i nie czułem się aż tak zarąbany. Wiem, że za mocno poleciałem ten trening, ale potraktowałem to jako eksperyment treningowy :) Powiem szczerze, że jestem zadowolony z tego treningu. Jestem ciekawy, jak będzie wyglądał bieg po 1,9km pływania i 90km rowerowania... 


Mój profil na FACEBOOKU

Twój osobisty trener...

Szukasz pomocy w sprawach treningu biegowego?
Nie wiesz, jak zacząć, jak poprawić swoje rekordy życiowe, każdy trening staje się monotonny, nudny a czasy w kolejnych zawodach nie poprawiają się?

Może jesteś początkującym biegaczem i nie wiesz od czego zacząć?

Dobrze trafiłeś!
Napisz do mnie

TEST BIEGOWY

Jeżeli nie wiesz jak trenować, natłok informacji o strefach HR, HRmax, HRR, VO2max itp powoduje u Ciebie ból i zawroty głowy a sport tester wciąż piszczy i świeci podając co chwilę sprzeczne informacje, pomyśl nad wykonaniem profesjonalnego TESTU BIEGOWEGO mającego na celu dokładne wyznaczenie "zakresów treningowych" w oparciu o pomiar zakwaszenia i tętna.

Jestem do dyspozycji i czekam na kontakt!
z nimi współpracuję...