środa, 27 października 2010

postheadericon ZŁOTE BIEGI 2010

Już po raz dziesiąty największy portal biegowy, MaratonyPolskie.PL organizuje coroczne głosowanie na najlepsze imprezy biegowe mijającego sezonu.Nadawane są tytuły Złotego Biegu, Filipidesa, Wyróżnienia itp. Wszystko to odbywa się poprzez portal a głosować na imprezy mogą biegacze, zalogowani w portalu.
W tym roku znalazłem się po raz pierwszy w grupie 30 ekspertów, których głos będzie decydujący o przyznaniu tytułu dla danej imprezy. Jest to niezmiernie miłe wyróżnienie, ponieważ moje nazwisko znalazło się wśród takich tuzów biegowych jak, Andrzej Krzyścin, Grzegorz Gajdus, Paweł Januszewski, Henryk Szost, Jerzy Skarżyński czy Radosław Dudycz.
Zapraszam do głosowania, na najlepsze imprezy biegowe zorganizowane w Polsce.

www.maratonypolskie.pl

postheadericon Dębno, Dębno i po Dębnie

Do Dębna wyjechaliśmy w sobotę około 9:30, jechaliśmy z Iwoną, Binczusiem, Kazikiem i Andrzejem, Multivanem WRC, więc podróż mijała w komfortowych warunkach. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie moje samopoczucie od piątku, gdzie rozbolał mnie ząb i to naprawdę solidnie, ale "ketonal" jest dobry na wszystko i całe szczęście pomógł :) Po dojechaniu do biura, odebraniu pakietów i małym rekonesansie trasy dojechaliśmy do Warnic, gdzie nocowaliśmy a bardzo fajnym agroturystycznym gospodarstwie. Było zimno, ale ładnie, więc prognozy na niedzielne ścigańsko były optymistyczne. W Warnicach spotkaliśmy Rafała, który również startował w maratonie z celem około 4:00 (poprzednia PB = 4:36)
W niedzielę pobudka o 7, śniadanko, koksy i jazda do Dębna. Niestety... pogoda nieco się popsuła, z czym słowo nieco jest pełne optymizmu ;) na dworze wiało i to bardzo mocno i nic nie zapowiadało, że pogoda się poprawi. Jak szybko przekalkulowałem, to wyszło, że na każdej pętli czeka mnie około 6-7km biegu pod wiatr,typowy "wmordewind", ale cóż, trzeba spróbować. Wyszliśmy z Binczusiem na rozgrzewkę i pobiegliśmy kawałek trasą biegu - 1km, który pokonaliśmy w 5'08 a czułem się, jakbym biegł po 3'30/km... tak wiało.
O 11:00 ruszyliśmy...
Rozpoczęliśmy razem z Romkiem i Łukaszem, z którymi planowaliśmy rozmienić 2:30, inny czas mnie nie interesował. Pierwsze km pod wiatr były ciężkie i nie napawało to optymizmem.
1. 3'24
2. 3'33
3. 3'35
4. 3'31
5. 3'33 > 17'36
6. 3'37
7. 3'39
8. 3'38
9. 3'29
10. 3'33 > 35'32 (17'56)
11. 3'29
12. 3'40
13. 3'33
14. 3'32
15. 3'38 > 53'26 (17'52)
Po 15km, dałem zmianę (umówiliśmy się, że prowadzimy po 1km) i wiatr mnie postawił... kolejne km wychodziły:
16. 3'48
17. 3'35
18. 3'34
19. 3'35
20. 3'41 > 71'39 (18'13) ...i tu podjąłem decyzję o zejściu z trasy, nie było szans na 2:29 z powodu mega wiatru a dwa, (na połówce było 1:16) poza tym nie czułem się, żebym miał szansę polecieć tak samo drugą połówkę. Teoretycznie i hipotetycznie mógłbym nabiegać czas w granicy 2:34-35 a to mnie nie satysfakcjonowało zupełnie, szkoda zdrowia, żeby później dochodzić do siebie 2-3 tygodnie. Uważam, że była to dobra decyzja, tak samo stwierdził Jurek Skarżyński oraz Kuba Czaja, który pomagał mi w ułożeniu diety w ostatnim tygodniu. To była dobra decyzja i nie mam ani pretensji do siebie ani wyrzutów sumienia. Na wiosnę będzie co poprawiać.
Po biegu mieliśmy małe starcie z "miejscowymi patriotami" którzy przywłaszczyli sobie flagę Maratonów Polskich i gdyby nie czujność Iwony , która zauważyła dwóch podpitych wyrostków, i nasza stanowcza stanowczość, flaga zostałaby zniszczona. Po krótkiej wymianie argumentów słownych i prawie siłowych odzyskaliśmy fanę a chłopaki pobiegli po kolegów... całe szczęście, że cała akcja dobrze się skończyła i nikt nie ucierpiał :)
Suchy, Benek, Szmajchel
Binczuś - lekko zmęczony, bez treningu maratońskiego 3:19, bazując na samych wybieganiach 2-3xtygodniowo...
nasza ekipa - Suchy, Iwona, Binczuś
...nie tym razem ;) 


"...dumni po zwycięstwie, wierni po porażce..."



poniedziałek, 25 października 2010

postheadericon ROZTRENOWANIE

 Od dziś zaczynam roztrenowanie, czyli aktywny odpoczynek :)
co w planach... pływalnia, sprawność, siła ogólna, stabilizacja, truchtanko, marszobiegi po górkach i wszystko to, na co przyjdzie mi ochota :) Ten błogi stan zamierzam utrzymać do 22.11 lub 15.11 w zależności od okoliczności :)
piątek, 22 października 2010

postheadericon 37. Dębno Maraton, 24.10.2010

Jutro jedziemy do Dębna na maraton, będzie to mój drugi maraton w tym roku i cały czas nie jestem pewien, czy wiem co robię i czy decyzja o starcie w tej imprezie jest naprawdę słuszna. 4 tygodnie temu biegałem Berlin, co prawda niby nie wpłynął on tak bardzo na moje zdrowie, ale wiem, że gdzieś tam został i jego skutki mogę jeszcze boleśnie odczuć. Treningi między dwoma maratonami przebiegały solidnie, było kilka naprawdę mocnych biegów, co prawda kilka z nich nie wyszło, jak trzeba, ale cóż... Jedyne co mnie niepokoi to mój stan zdrowia, nie jestem w 100% zdrowy a biegając maraton, powinno się być zdrowym na 110%, więc trochę ryzykuję. Jaki jest plan? Nie biec tak asekuracyjnie, jak w Berlinie, w końcu trzeba postawić wszystko na jedną kartę i powiedzieć sobie "albo wóz, albo przewóz"... Obawiam się również pogody, prognozy nie są super przyjazne.
będzie zimno, temperatura odczuwalna około 1,5 stopnia Celsjusza... szału nie ma ;) jak do tego zacznie padać, to zrobi się naprawdę zimno, ale trzeba podjąć wyzwanie i iść za ciosem.

3 okrążenia, każde po 14km i dobieg... zobaczymy, co z tego wyjdzie :)

"kto nie ponosi klęsk, ten nie zwycięża"
J. Cezar

poniedziałek, 18 października 2010

postheadericon Biorytm

Od dłuższego czasu koresponduję ze znajomym, biegaczem z dawnej szkoły biegania, który ocierał się niejednokrotnie o granicę 30 minut na dychę i w swoich mailach często wspominał o tzw. biorytmie. Szczerze mówiąc, to nie zwracałem na to zbytniej uwagi. Kilka krotnie popatrzyłem na wykresy, cyferki i z przymrużeniem oka do tego podchodziłem.
Zacytuję teraz wypowiedź Pana Andrzeja, pochodzącą z jednego z maili:

"...może mi nie wierzysz ,ale zarówno w biegu Dominika, w Wejherowie, czy Pucku, oraz Berlinie z uwagi na biorytmy-oprócz tych innych przeciwności i zdarzeń losowych, jak np. zatrucie,w Wejherowie, a moim zdaniem jak Ci pisałem głównie za szybki początek, pogoda i,kłopoty rodzinne-sprawiły, ze nie miałeś wielkich szans, by nabiegać tyle, na ile Cie było stać i ile winneś nabiegać w normalnych warunkach. Możesz nie wieżyc ,ale po raz pierwszy twoje biorytmy [fizyczny,psychiczny,i intelektualny] ,są na +,i to powinno sprawić ze w Dębnie będzie dobrze. Bardzo dokładnie przeanalizowałem twoje międzyczasy z Piły, a zwłaszcza Berlina i uważam ze teraz czas by zejść poniżej 2:30.0..."

Co zrobiłem, przeanalizowałem swoje biorytmy na dni startów, Goteborg, Puck, Wejherowo, Gdańsk, Berlin... i faktycznie, było tak, jak pisał Pan Andrzej, biorytm nie sprzyjał mi w 100%. Jednakże czym jest ten cały nieszczęsny biorytm.

"Na nasze życie mają wpływ trzy główne cykle: fizyczny, emocjonalny i intelektualny. Cykl zaczyna się w środkowym punkcie kiedy się rodzimy. Od tej pory cykle te raz się wznoszą a raz opadają w rożnych okresach naszego życia zmieniając przy tym troszeczkę każdy nasz dzień. Kiedy któryś z tych cykli osiąga maksimum, wszystkie sprawy i rzeczy których dokonujemy w tym obszarze, najczęściej się powiodą w przeciwieństwie do dni z obniżonym biorytmem albo negatywnym, kiedy nic zdaje się nie udawać. Wielu ludzi twierdzi że można polepszyć jakoś swojego życia przez monitorowanie swoich biorytmów działając według wytycznych. Powinieneś sprawdzać swój biorytm każdego dnia by rozpatrywać swoje mocne i słabe strony w czasie gdy się pojawiają i mogą mieć na ciebie wpływ."

A teraz najlepsze...

Wyże i niże biorytmów

"Każdy z rytmów ma dwie fazy. Pierwsza, wyżowa jest fazą dodatnią, pomyślną; dobrze jest na przykład gdy na tę połowę rytmu intelektualnego przypada wielki wysiłek umysłowy. Druga - to faza niżowa, ujemna, słowem odwrotność pierwszej. Dzień następujący po fazie wyżowej nazywa się DNIEM KRYTYCZNYM. Jest on zarazem początkiem fary niżowej. Po niżu niejako na przejściu biorytmu w fazę wyżu, przypada DZIEŃ ZEROWY.

Te dni przełomu - krytyczne i zerowe - mają wspólną cechę: są dla organizmu człowieka okresem kryzysu. Ale bez paniki, proszę. Ów "kryzys" nie oznacza - nie musi oznaczać - od razu jakiegoś nieszczęścia. Trochę później powiem o tym więcej, Teraz chcę wyjaśnić inną istotną sprawę. Otóż najczęściej ani dzień krytyczny, ani zerowy nie pokrywają się z dniami kalendarzowymi. Inaczej mówiąc taki dzień nie zaczyna się i nie kończy o godz. 0.00. Dni krytyczne i zerowe leżą na linii zmiany znaku - z plus na minus lub odwrotnie. Dlatego też i krzywa wykreślona na rysunku nie jest "klasyczną" sinusoidą.

Faza wyżowa (plusowa) biorytmu jest okresem wydatko-wania energii, woli, aktywności i skutecznego działania. Król Jan III Sobieski rozgromił Turków pod Wiedniem; Napoleon zwyciężył Austriaków pod Wagram; prof. dr Jan Moll dokonał swej pierwszej słynnej operacji serca; kapitan T. Polak uratował odrzutowiec LOT-u od katastrofy na lotnisku w Istambule; nasi znani sportowcy - Władysław Kozakiewicz, Bronisław Malinowski i Jan Kowal-czyk - zdobyli złote medale olimpijskie w Moskwie.
Faza niżowa (minusowa) jest okresem pasywności, wypoczynku i relaksu. (Praktyczne wskazówki na temat jak wykonywać ćwiczenia relaksowo-koncentrujące znajdzie Czytelnik w dalszym ciągu książki. Zainteresowanych odsyłam też do broszurki "Relaks" Juliana Aleksandrowicza, Stanisława Cwynara i Andrzeja Szyszko-Bohusza).
Nasza energia życiowa to wznosi się wysoko na grzbie-tach fal biorytmicznych, to znów opada w głąb wypoczynku i regeneracji. I tak na przemian - od urodzenia do śmierci.

Rzecz charakterystyczna, że długość falowych rytmów biologicznych odznacza się niezwykłą regularnością. Inaczej z ich amplitudą, czyli różnicą między wierzchołkiem fazy dodatniej, a "dołkiem" fazy ujemnej; jest ona różna u poszczególnych ludzi, przede wszystkim dlatego, że za-leży od ich wrodzonych właściwości. Amplituda jednego biorytmu może się też zmieniać pod wpływem pozostałych dwóch. Np. amplituda biorytmu fizycznego będzie większa jeśli na jego dni krytyczne i zerowe nałożą się niekorzystne przebiegi rytmu psychicznego czy intelektualnego. By-wa i odwrotnie; im korzystniejszy układ P i I, tym mniej-sza amplituda rytmu F. Amplituda każdego z trzech rytmów maleje bądź rośnie pod wpływem pozytywnych lub negatywnych czynników otaczającego nas środowiska. Zależy ona także od tego, do jakiego stopnia udało się zregenerować organizm w okresie fazy niżowej. Z tych właśnie powodów ten sam człowiek w różnych okresach życia będzie inaczej odczu-wał różnicę między "szczytem" i "dnem" swej formy fizycznej, psychicznej i intelektualnej. Zapamiętajmy więc na zakończenie: długość poszczególnych cykli jest niezmienna i jednakowa u wszystkich ludzi. Natomiast amplituda biorytmu jest nie tylko inna u każdego z nas, lecz może się zmieniać u tego samego człowieka w różnych okresach jego życia."
źródło: http://biorytm.deili.info

Ciekawa sprawa... myślę, że warto w to się zagłębić, pomimo początkowego podejścia z "przymrużeniem oka" do tematu...






środa, 13 października 2010

postheadericon Berlin Maraton 2010 - w obiektywie


poniżej moja małżonka, w debiucie
netto: 3:51:58
brutto: 4:05:15

postheadericon Kolejny genialny pomysł



Mam nadzieję, że w tym roku uda mi się po raz drugi wystartować w tej niezwykłej imprezie, czyli w Górskich Ekstremalnych Zawodach na Orientację, w skrócie GEZnO. Co to jest? Zwykły 2-etapowy bieg, marszobieg na orientację, trasa... pierwszego dnia 25km a drugiego 20km, w tym do zaliczenia kilka lub kilkanaście punktów kontrolnych. Trasa oczywiście podana jest w linii napowietrznej, więc rzeczywista jej długość może odbiegać od podanej przez organizatora. W tym roku zawody odbędą się na "końcu świata" w Ujsołach - Soblówce, czyli gdzieś w Beskidzie Żywieckim :)


Wyświetl większą mapę

Zapowiada się niezła jazda, totalny hardcore, ale to dobrze. Jest kilka mocnych ekip, my też jedziemy w mocnym składzie, razem z Rychem, kumplem z czasów BnO, obecnie jednym z najlepszych orientalistów w kraju, więc zarówno pod względem nawigacji, jak i kondycji powinniśmy liczyć się w ostatecznej rywalizacji. Zawody rozegrane zostaną 13-14 listopada, więc możliwe, że będziemy ścigać się w ekstremalnych warunkach pogodowych, ale chyba o to chodzi :)

...będzie się działo :)
poniedziałek, 11 października 2010

postheadericon Kiepskie samopoczucie

Już od czwartku czułem się jakoś niepewnie, w piątek z zrobiłem trening, 16km wybieganie po crossie, w sobotę rano o 5 pobudka i do roboty, nie chciało mi się okrutnie wstawać, nie byłem wypoczęty a na dodatek w piątek nie zdążyłem zjeść obiadu, więc dodatkowo nie było za fajnie. Wstałem, zjadłem śniadanie i przez kilka minut skrobałem szyby, było naprawdę zimno :( Dojechałem do firmy, robiliśmy zawody w x-duathlonie, czyli bieg-rower-bieg. Generalnie robiła to firma zewnętrzna, myśmy tylko dawali im ludzi i sprzęt, ale swoje wysiedzieć trzeba było. Z firmy wyjechałem po 18, czyli po 12 godzinach, gdzie zdążyłem zmarznąć. Zamiast wrócić do domu i od razu wygrzać się w łóżku, podjechałem do taty i do znajomych, gdzie oglądaliśmy "mam talent" może słowo oglądaliśmy nie jest odpowiednim słowem ;) więc do domu zjechałem w okolicy godziny 22, mocno wypompowany a w niedzielę czekał mnie mocny trening.
Wstałem w okolicy 9, zjadłem śniadanie i około 11:20 wyszedłem na trening. Czułem się lekko przeziębiony, ale musiałem zaryzykować :) Na początek 20km spokojnego wybiegania, początek był naprawdę wolny, bo w okolicy 5'/km, ale jak dotknąłem asfaltu noga sama poszła i wszedłem na prędkość 4'34-25, która była w tym momencie najbardziej komfortową. Takim tempem pobiegłem 20km i zajęło mi to godzinę i 31 minut. Po 20km wziąłem żelik i puściłem nogi... było ciężko i to bardzo ciężko, się rozbujać. Cała sobota na nogach zrobiła swoje. Pierwszy km 3'45 potem nie patrzyłem na zegarek, tylko cisnąłem... 4km mocnej wstawki wyszło w 14:27 i bardzo mnie to zmęczyło, dlaczego to okazało się później... na deser został dobieg 6km do domu i mogłem odhaczyć 30km trening. Całość wyszła po 4'25, więc mocno. Teraz odpowiedź na pytanie, dlaczego ta "czwórka" tak mnie skatowała, przed ostatni km zrobiłem w 3'11 (lekko z górki)  a ostatni 3'29... jakoś się zamyśliłem ;) Po treningu oczywiście zamiast odpocząć, musiałem wsiąść w auto, w sumie najpierw podejść po nie do znajomych, u których oglądałem "mam talent" i pojechać do Żelistrzewa, Osłonina, Błądzikowa, Rzucewa i Pucka, porobić kilka fotek do nowego portalu z trasami, czyli znów z odpoczynkiem i regeneracją lipa. Po powrocie z objazdówki zjadłem obiad i walnąłem się spać, byłem padnięty i słabo się czułem. Dziś rano nie było lepiej, musiałem łyknąć kilka tabletek, żeby jakoś funkcjonować... zobaczymy, jak będzie bo różowo to nie jest...


piątek, 8 października 2010

postheadericon No Risk - No Fun i do przodu...

Od startu w Berlinie upłynęło sporo czasu. Już podczas biegu, miałem w głowie różne myśli i przemyślenia, myślałem o nowym rowerze, treningu pływackim ale również o zimowych kilometrach, crossach w śniegu i trzydziestokilku kilometrowych wybieganiach... Myślałem o startach na wiosnę, o półmaratonie we Wiedniu i o tym, czy przypadkiem nie przygotować się na wiosnę na < 1:10 w półmaratonie a w sierpniu nie wystartować w w... www.tjorntriathlon.com heh. Jak spaść to z wysokiego konia ;) NIe chciało mi się trenować do maratonu, szczerze mówiąc to nawet nie wiedziałem na ile biegnę w Berlinie, szczególnie jak przeczłapałem pierwszą połówkę w 1:17. Po powrocie do domu, rozmowie z Romkiem, który stwierdził, że chce poprawić Warszawę w Dębnie, zaczęły dręczyć mnie myśli. Cztery tygodnie. Z jednej strony dużo, z drugiej mało, ale moc była i jeżeli maraton nie wyrządził wielu szkód w organizmie można byłoby spróbować. Pierwsze treningi biegałem na lekko skołkowanych nogach, na rytmach było topornie, ale przecież miałem w nogach ponad 42km ostrego deptania. Co postanowiłem..? Prosty test... wziąłem telefon i zadzwoniłem do agrogospodarstwa, gdzie spałem rok temu. Jak byłyby wolne miejsca, to jadę, jak nie - odpuszczam. Były wolne miejsca, więc cóż... słowo się rzekło, kości zostały rzucone :) W sobotę wystartowałem w Starogardzie Gd. na dychę, w niedzielę poprawiłem z Marcinem 23km mocnego leśnego wybiegania, w poniedziałek już mnie nosiło i wyszło 15km po górkach ze śr/km 4'17 w tym ostatnie km były na granicy II i III zakresu (tak myślę bo od miesiąca nie biegam z pulsometrem - zepsuł się) i było ok. Wtorek minął pod znakiem 16km leśnego wybiegania z kilkoma premiami górskimi, było dobrze i udało mi się lekko zmęczyć nogi. Wielka zagadka nastąpiła w środę. Chciałem się przetrzeć i pobiegać na większych niż startowych prędkościach, ale żeby zbytnio sobie życia nie ułatwiać zrobiłem 10x1km na czarnej drodze po górkach, od 0 do 8km i od 8 do 4km, dodatkowo w całkiem mocnym wietrze. Przerwy były krótkie bo 2 minutowe. Jak wyszło? Pierwszy km...3'34 ostatni 3'10, średnia z treningu 3'22/km i nie było  najgorzej, przeżyłem w jednym kawałku :) Czwartek - PUMA, czyli spokojne 5,3km tuptania po bulwarze. Dziś zrobię wybieganie po crossie, powinienem zdążyć przed zmierzchem, sobota - praca a niedziela jakaś 30-stka z wkładką i 2 tygodnie luzowania i nabierania świeżości. Jak będzie w Dębnie? Nie mam zielonego pojęcia. Maraton to maraton, więc może być różnie, ale cóż... No Risk - No Fun i do przodu!
niedziela, 3 października 2010

postheadericon 19. Kociewski Bieg, Starogard Gdański - 02.10.2010

W sobotę, startowałem treningowo na 19. Kociewskim Biegu w Starogardzie Gdańskim, na 10km. Plan był prosty, spokojnie, bez szaleństwa, żeby się nie zajechać ani po naciągać, 6 dni wcześniej biegałem maraton w Berlinie, więc ten treningowy start miał być "rozkręceniem" nóg i przewentylowaniem płuc.
Trasa składała się z 3 okrążeń i wiodła ulicami miasta, była wymagająca, chociaż wg. mnie całkiem szybka, kilka podbiegów dawało w kość, ale biegło się przyjemnie. Oczywiście czułem niedzielne 42km, ale cóż...

Tu na zdjęciu, z moim trenerem z czasów Biegu na Orientację, Andrzejem Olechem

po mojej prawej Piotrek Pobłocki, kiedyś jeden z najlepszych polskich długasów i jeszcze często krzyżuje szyki najlepszym

Zaczęliśmy spokojnie, średnio trzymając 3'25-28/km, czyli bez szaleństwa. Na 5km było 17'02. Cały czas prowadziłem kolegę z klubu, triathloniestę młodego pokolenia - Adama Głogowskiego. Do 8km biegliśmy razem po czym powiedziałem Adamowi, żeby gonił zawodnika przed nami i go przegonił, Adaś grzecznie posłuchał, prześcignął biegacza i złamał 34', co jest dla niego wielkim sukcesem. Ja spokojnie dobiegłem z czasem 34:15 i byłem 15 w open oraz 2 w kategorii wiekowej.
 


 z Marcinem Lewandowskim i moją żoną

To był bardzo dobry trening, nie za mocny, nie za słaby, w sam raz.
PS. w niedzielę (dziś) zrobiłem trening z Marcinem Chabowskim, 23km wybieganie po górkach po 4'20/km jest dobrze :)

Mój profil na FACEBOOKU

Twój osobisty trener...

Szukasz pomocy w sprawach treningu biegowego?
Nie wiesz, jak zacząć, jak poprawić swoje rekordy życiowe, każdy trening staje się monotonny, nudny a czasy w kolejnych zawodach nie poprawiają się?

Może jesteś początkującym biegaczem i nie wiesz od czego zacząć?

Dobrze trafiłeś!
Napisz do mnie

TEST BIEGOWY

Jeżeli nie wiesz jak trenować, natłok informacji o strefach HR, HRmax, HRR, VO2max itp powoduje u Ciebie ból i zawroty głowy a sport tester wciąż piszczy i świeci podając co chwilę sprzeczne informacje, pomyśl nad wykonaniem profesjonalnego TESTU BIEGOWEGO mającego na celu dokładne wyznaczenie "zakresów treningowych" w oparciu o pomiar zakwaszenia i tętna.

Jestem do dyspozycji i czekam na kontakt!
z nimi współpracuję...